Z danych Warsaw Enterprise Institute wynika, że niemal połowa obywateli nie widzi żadnych korzyści z wprowadzenia euro. Ta postawa znajduje odzwierciedlenie nie tylko w społeczeństwie, ale również wśród najważniejszych decydentów. Karol Nawrocki, określany przez Politico jako „prawicowy nacjonalista”, konsekwentnie broni narodowej waluty i zapowiada, że jako prezydent będzie „stał na straży złotego”.
Zdaniem Politico, wybór Nawrockiego przekreśla szanse na szybkie dołączenie Polski do strefy euro. Portal zwraca uwagę, że prezydent-elekt będzie miał realny wpływ na kształtowanie polityki monetarnej – w tym na wybór nowego prezesa Narodowego Banku Polskiego po zakończeniu kadencji Adama Glapińskiego w 2027 roku. „To oznacza, że Nawrocki może utrwalić eurosceptycyzm w NBP na kolejne sześć lat” – czytamy.
Choć Bułgaria – najuboższy kraj UE – zapowiedziała wejście do strefy euro w 2026 roku, Polska pozostaje jednym z gospodarczych liderów kontynentu bez przyjmowania wspólnej waluty. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje dla Polski wzrost PKB na poziomie 3,2 proc. w 2025 roku, podczas gdy strefa euro osiągnie zaledwie 0,8 proc. To właśnie te dane są często przytaczane przez przeciwników euro jako argument za utrzymaniem narodowej waluty.
Zachodnie media wyrażają rozczarowanie postawą Polski. „Polska byłaby mile widziana w strefie euro, a mimo to nie wykazuje chęci do przystąpienia” – pisze Politico. Krytykuje przy tym nowego prezydenta za utrzymywanie kursu, który zdaniem redakcji oddala kraj od „europejskiego centrum decyzyjnego”.
Jednak dla dużej części polskiej opinii publicznej to właśnie niezależność gospodarcza i polityczna – symbolizowana przez złotego – pozostaje kluczową wartością, a nie niemieckie mrzonki o eurolandach.