Maciej Maleńczuk, artysta z Krakowa, który zaczynał grając na ulicy, a dziś jest ulubieńcem salonów od lat określa siebie jako intelektualnego satanistę. Wielokrotnie publicznie bluźnił, wychwalał zażywanie narkotyków czy wcześniej – rozwiązłość.

W 2009 r. wziął udział w nagraniu utworu Lucifer z zespołem Behemot. Na płycie deklamował poemat okultysty Tadeusza Micińskiego, oddający hołd złu. „Gdzie był Bóg, gdy spadał ten samolot?” – pytał po katastrofie w Smoleńsku.

Najnowszy numer tygodnika „Wprost” poświęca artyście aż dwie kolumny. Pretekstem ma być jego najnowsza piosenka „Vladimir”, w której krytykuje nie tylko samego Putina, ale także zwykłych Rosjan. Czy rzeczywiście obwinianie wszystkich Rosjan za wybryki władzy ma jakiś sens?

Maleńczuk w tekście przedstawiany jest jako patriota i tradycjonalista. Czy rzeczywiście? Na jednym ze opublikowanych zdjęć – ze studia nagraniowego – widać jak na piersiach artysty dynda... odwrócony krzyż.

Maleńczuk nie pierwszy raz stara się ludziom robić wodę z mózgu. Trudno jednak w jego wypowiedziach znaleźć jakąkolwiek logikę. Zręcznie posługuje się kłamstwem i manipulacją. W jednym z wywiadów przekonywał np., że fakt, iż pozostaje wyznawcą Lucyfera, nie przeszkadza mu w tym, że wychowuje dzieci po...chrześcijańsku, zezwalając im na udział w sakramentach i uroczystościach kościelnych.

W rzeczywistości chyba właśnie ten rodzaj satanizmu jest najbardziej niebezpieczny. Przedstawiany jako coś fajnego, intelektualna zabawa, korzystanie z uciech światowego życia, hołdowanie własnemu ego i wreszcie robienie tylko tego, na co ma się ochotę, nie licząc się z żadnymi normami.

Tego rodzaju artystów należy bojkotować i być uczulonym, aby trzymać od nich jak najdalej nasze dzieci.

Tomasz Teluk