Minęło 10 lat od katastrofy smoleńskiej. Do dziś jednak nie zostały jasno określone jej  przyczyny i przebieg. W 2012 roku na łamach „Uważam Rze” red. Cezary Gmyz opublikował głośny artykuł, w którym pisał o trotylu na wraku Tupolewa. Po tym artykule stracił pracę. Dziś wrócił do sprawy w rozmowie z portalem „DoRzeczy.pl:

-„Te ujawnione w artykule informacje potwierdziły się w miarę szybko, jednak nie na tyle szybko, by nie doszło do czystek w redakcjach Rzeczpospolitej i Uważam Rze. Tygodnika, który – przypomnę – był wówczas najbardziej poczytnym tygodnikiem w Polsce. Został przejęty przez niejakiego Jana Pińskiego i w krótkim czasie zabity. W momencie, gdy odchodziliśmy z tygodnika miał on nakład 132 tys. egzemplarzy, po przejęciu natychmiast ta sprzedaż spadła, ostatni znany nakład pisma to 14 tysięcy egzemplarzy. Ta zbrodnia na najlepszym wówczas dzienniku i najlepszym tygodniku na rynku została dokonana. I to mimo tego, że prokuratorzy w komisji sejmowej przyciśnięci przez Antoniego Macierewicza przyznali, że odnaleziono ślady trotylu na wraku Tupolewa. Z perspektywy czasu nie usunąłbym ani linijki z tamtego tekstu, jedynie uzupełnił go o dodatkowe informacje, które pojawiły się później” – powiedział dziennikarz.

Publicystę zapytano o to, czy wierzy, że w najbliższym czasie poznamy szczegóły dotyczące przyczyn katastrofy. Jego zdaniem nie będzie to możliwe tak długo, jak długo w Rosji będzie rządził Władimir Putin. Wierzy jednak, że podobnie jak było w przypadku zbrodni katyńskiej, w końcu świat pozna prawdę o tym, co wydarzyło się w Smoleńsku:

-„Sytuacja wygląda tak, że wszystkie najważniejsze dowody, w tym wrak Tu-154M znajdują się w Rosji. Rosjanie przez dziesięć lat wciąż nie zamknęli swojego śledztwa. Nie starczyło im też dziesięciu lat na to, aby udzielić Polsce skutecznej pomocy prawnej. Do tej pory większość polskich wniosków nie została zrealizowana jeśli chodzi o to, o co prosiliśmy Rosjan. W dodatku Federacja Rosyjska do dziś nie chce wydać swoich obywateli, którym chcemy postawić zarzuty, chodzi o kontrolerów lotniczych. Klucz do rozwiązania tego, co się stało, spoczywa wciąż na Kremlu, konkretnie w rękach jednej osoby, która nazywa się Władimir Władimirowicz Putin. Dopóki on zasiada na Kremlu, poznanie prawdy o tej tajemnicy, nie będzie możliwe, a przynajmniej nie w pełni możliwe. Bo jest to osoba, która blokuje poznanie prawdy o katastrofie w Smoleńsku. Ja jednak głęboko wierzę, że tak jak doczekaliśmy się prawdy o Katyniu, tak samo doczekamy się prawdy o Smoleńsku. I, że nie będziemy musieli na to czekać aż kilkudziesięciu lat. Ale jest to związane z jednym czynnikiem – zmianą władzy na Kremlu i demokratyzacją Rosji”.

Gmyz zwrócił również uwagę na analogię dotyczącą uroczystości pogrzebu Lecha Kaczyńskiego  i świętowania dzisiejszej 10. rocznicy katastrofy. 10 lat temu w uroczystościach nie mogło wziąć udziału wielu światowych przywódców, gdyż ruch lotniczy został wstrzymany przez pył wulkaniczny. Dzisiaj nie można zorganizować dużych uroczystości ze względu na pandemię koronawirusa. Dziennikarz przyznał, że bolesny jest brak możliwości obchodzenia tej rocznicy bardziej uroczyście, ale najważniejsze jest, że mamy w sercach pamięć o tych, którzy wówczas zginęli.

kak/ DoRzeczy.pl