Portal Fronda.pl: Ksiądz Adam Pawłowski i ksiądz Daniel Wachowiak otrzymali dekret arcybiskupa Stanisława Gądeckiego zakazujący im aktywności w mediach społecznościowych oraz kontaktów z dziennikarzami. Jak informuje "Do Rzeczy" powodem "knebla" jest fakt, że byli współinicjatorami listu inteligencji katolickiej Poznania w proteście przeciw planom pochówku w Katedrze Poznańskiej abp. Juliusza Paetza. Jeśli to jest prawdziwy powód ocenzurowania duchownych, w jaki sposób rozumieć działanie archidiecezji poznańskiej?

Dr Cezary Kościelniak, filozof, adiunkt w Instytucie Kulturoznawstwa UAM:  Z tego co mi wiadomo, w dekrecie faktycznie nie pada kwestia podpisania listu w sprawie pochowania abp. Juliusza Paetza w katedrze. Jednak biorąc pod uwagę okoliczności, czas, w jakim ujawnia się ta sprawa, jak i to, że właśnie ci księża mieli odwagę stanąć w prawdzie, to dekret ten jest w taki sposób odczytywany. Wśród sygnatariuszy listu jest również ks. Marcin Węcławski, jednak od wielu lat nie udziela się medialnie poza parafialną gazetą „Maryjna wspólnota”,  gdyby było inaczej pewnie by też taki dekret otrzymał. Jeszcze się łudzę, że dekrety mogą być wynikiem nieprzemyślanej strategii komunikacyjnej archidiecezji, bezradności w radzeniu sobie z sytuacjami kryzysowymi w mediach.

"Nie wypowiadamy się na temat spraw personalnych księży i doniesień medialnych na ich temat. Kuria nie upomina i nie będzie upominać nikogo za wypowiedzi na temat abp. Paetza, a tym bardziej za składanie podpisów pod listem w sprawie jego pochówku” – oświadczył KAI ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik poznańskiej Kurii. Czy to lakoniczne oświadczenie wyjaśnia sprawę?

 

Oświadczenie wpisuje się w fatalnie prowadzoną działalność komunikacyjną archidiecezji poznańskiej. Rolą rzecznika prasowego jest właśnie komentowanie doniesień medialnych, na tym polega rola rzeczników prasowych. Podejście rzecznika do tej sprawy jest co najmniej kontrowersyjne - zaprzeczanie, albo odmowy wypowiedzi to jest antykomunikacja. Rzecznik nie ma świadomości, że w ten sposób wytwarza dodatkowe napięcia oraz buduje negatywny stosunek wobec Kościoła.

Co do meritum, nie uważam, żeby to była zwykła personalna sprawa tych księży. Sprawa dotyczy przecież ich publicznej działalności, niemalże w całości tyczącej się sprawom Kościoła i docierającej do dzisiątków tysięcy ludzi. To nie jest tylko kwestia personalna, to także kwestia trybu duszpasterstwa, jaki uprawiają i ich odbiorców. Media społecznościowe są również narzędziem uprawiania duszpasterstwa, a zostały im właśnie zabrane. Przeglądam profile twittera i FB księży Wachowiaka i Pawłowskiego, nie widzę w nich żadnych treści szkodliwych dla Kościoła. Faktycznie, ks. Wachowiak raz po raz nie stroni od komentarza politycznego, jednak treść jego wpisów nie wywołuje sytuacji kryzysowych. Księża ci  powinni otrzymać nagrodę, że przyczynili się do uratowania Kościoła poznańskiego od katastrofy wizerunkowej, jaką byłoby pochowanie abp. Paetza w katedrze. Dziwię się, że do kurii nie dociera, że mają oni olbrzymie poparcie wśród świeckich. To nie jest żaden plebiscyt, ale w tej sprawie, wśród sygnatariuszy listu, a podpisało go kilkadziesiąt wybitnych postaci, nie ma wątpliwości, że postąpili dobrze. Knebel to niesprawiedliwość jaka ich spotkała, a wypowiedź księdza rzecznika o niekomentowaniu sprawy jest tylko brakiem szacunku dla wiernych mających takie poczucie. Przynajmniej należy im się szczere wyjaśnienie.

Dlaczego tak postępuje Kościół?

To niestety dogorywająca, ale jeszcze krzepka kultura tajemnicy. Akurat w tej sprawie chodzi o to, aby nie rozprzestrzeniała się dyskusja, która pozwoliłaby wyjaśnić sprawę abp. Paetza. Ks. Adam Pawłowski opublikował wyznanie, w którym potwierdzał zarzuty w stosunku do abp. Paetza. Prawdopodobnie to było elementem, które doprowadziło do tej decyzji. Dekret można też odczytać jako próbę zabetonowania sprawy Paetza, mówi się, że mogłaby ona w złym świetle postawić Jana Pawła II czy jego żyjących współpracowników. Jednak taka droga prowadzi donikąd, jeśli Kościół sam do końca nie załatwi tej sprawy, to zrobią to inni, a koszty będą jeszcze wyższe.

Powinniśmy postawić sobie pytanie, czy na tym etapie wiedzy, która jest w obiegu publicznym, chociażby ujawniony przez ks. Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego list księdza Karkosza, czy w ogóle da się zamknąć tę sprawę? Już nie mówię, czy to jest moralne, czy nie. Trzeba być bardzo naiwnym, żeby uważać, że przez zakaz wypowiedzi dwóch księży, można ten proces zatrzymać.

"Czuję się w obowiązku powiedzieć: przepraszam. Przepraszam za zgorszenie, jakie miało miejsce w archidiecezji. Z głębi serca przepraszam osoby, które czują się skrzywdzone" – napisał w liście na Adwent abp Stanisław Gądecki, odnosząc się do sprawy abp. Juliusza Paetza. Jak można odczytywać przeprosiny przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski i metropolity poznańskiego i dzisiejszy knebel duchownych?

 

Jest to niezrozumiałe. Ten gest jest absolutnie sprzeczny w stosunku do bardzo pozytywnej, i chcę to z całą mocą podkreślić, odważnej decyzji abp. Stanisława Gądeckiego. Przewodniczący KEP zdecydował się na pochówek abp. Paetza na cmentarzu, a nie w katedrze, później napisał list, w którym przyznawał, że zarzuty wobec abp. Paetza są prawdziwe, pada również słowo przepraszam. Tym bardziej knebel na księży staje się w tym kontekście niezrozumiały. Co więcej, tymi wypowiedziami można było sprawę zamknąć. Jednak, taka decyzja otwiera nowe wątki: wcześniej czy później dziennikarze pojawią się w Łomży, pierwszej diecezji zmarłego. Wniosek, który ks. Węcławski złożył wiosną w związku z motu prioprio papieża Franciszka, wskazywał konkretne ofiary, a zatem ks. Pawłowski świadcząc o tych zdarzeniach mówił prawdę. Jest jeszcze jedna struktura tej sprawy. Abp Gądecki zbudował swoim listem zaufanie wobec wiernych, został on bardzo dobrze przyjęty, tą decyzją pokazuje dwuznaczność, która zaufanie podważa. To niestety wpisuje się w kryzys Kościoła: bez relacji szczerości w sytuacjach kryzysowych, biskupi nie zbudują autentyzmu i zaufania z wiernymi.

"W dzisiejszych czasach kneble nic nie dają. Niczego też nie oczyszczają, a tym bardziej nie budują atmosfery zaufania. Budzą jedynie przekonanie, że Episkopat chce ukryć niewygodne dla siebie fakty. Tutaj nie chodzi tyle o sprawę abp. Paetza, co o wpływy  homolobby, które wykreowało zmarłego hierarchę i konsekwentnie chroniło go aż do samej śmierci. Jak widać, także i po jego śmierci" - stwierdził ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski. Czy rzeczywiście możemy wysnuwać tego typu wnioski?

To pytanie na osobną rozmowę. Ja nie jestem kompetentny, aby wydawać opinię kto kogo chronił, dlaczego, jaki miał w tym interes. Pobudką do działania w sprawie listu był fakt, że zamiast wyjaśniać sprawę abp. Juliusza Paetza, po prostu ją chowano. Jednak odtworzenie tego procesu to jest to, co powinno właśnie nastąpić, o czym zresztą pisali i ks. Wachowiak i ks. Pawłowski i czego we wszczętym postępowaniu kanonicznym domagał się ks. Marcin Węcławski. Nie chcemy, jako sygnatariusze listu, stawiać się w roli sędziów, czy bezgrzesznych wydających oceny na innych. Sprawiedliwym i uzasadnionym oczekiwaniem jest natomiast domaganie się wyjaśnienia tej sprawy. Gdy ona wybuchła biskupi obiecali się nią zająć, wielu świeckich odpuściło wówczas stawiania trudnych pytań ufając, że to się stanie. Niestety hierarchowie nic w tej kwestii nie zrobili. Odpowiedzialność za Kościół to także stawianie spraw trudnych, postawa miłości krytycznej oraz, przynajmniej tyle możemy zrobić, domaganie się właściwych Kościołowi standardów.

 

Rozm. Karolina Zaremba