Górale i prawosławie

W 40. rocznicę wyboru księdza kardynała Karola Wojtyły na papieża wydobywam z zakamarków pamięci dwie historie opowiedziane mi przed wielu laty przez jednego z moich filozoficznych mistrzów, a zarazem osobę bardzo bliską Janowi Pawłowi II - śp. ks. profesora Józefa Tischnera.

Pierwsza związana jest z rozmową Ojca Świętego tuż po objęciu przezeń Stolicy Apostolskiej z jednym z jego krakowskich przyjaciół, który tak zrelacjonował ją potem Tischnerowi.

- No i jak tam w Polsce? Cieszą się?

- Jeszcze jak, Ojcze Święty.

- A moi ukochani górale?

- Ojej, ci to oszaleli z radości?

- A piją?

- Cały czas. Praktycznie nie trzeźwieją.

- To bardzo dobrze. Tym razem nie mają grzechu.

Druga dotyczy dramatycznych wydarzeń sierpnia 1980 roku w Polsce. Papież jadł w Watykanie kolację z kilkoma najbliższymi współpracownikami i oglądał we włoskiej telewizji obrazki ze strajku w Stoczni Gdańskiej. W pewnym momencie kamera uchwyciła jej bramę, a na niej jego portret w kwiatach. Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na Ojca Świętego oczekując jakiegoś komentarza. Wyraźnie poruszony Jan Paweł II pokiwał głową, po czym zwrócił się do Prymasa Holandii, arcybiskupa Utrechtu, prezydenta Sekretariatu do spraw Popierania Jedności Chrześcijan kard. Johannesa Wildebrandsa:

- Eminencjo, co nowego w rozmowach z prawosławiem?

Tischner skomentował to tak:

- Wtedy wszyscy obecni przy stole zrozumieli, co to naprawdę znaczy kościół powszechny. Owszem, sytuacja w Polsce była bardzo istotna dla losów Europy i osobiście dla papieża pochodzącego z tego kraju i przejętego jej losami, ale możliwość ekumenii z prawosławiem to wyzwanie na miarę tysiąclecia. Jan Paweł II dał w ten sposób najkrótszy wykład na temat hierarchii ważności spraw, jaka ma obowiązywać w Kościele rzymskokatolickim.

Jerzy Bukowski