Dziennikarka kobiecego pisma "Elle", Elizabeth Jean Carroll w swojej najnowszej książce pisze, że w połowie lat 90. została zgwałcona przez obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. 

Według publicystki, do napaści seksualnej miało dojść w luksusowym domu handlowym Bergdorf Goodman na Manhattanie. Miliarder miał poprosić Carroll o pomoc w wyborze prezentu dla swojej ówczesnej partnerki. Ponieważ wiedział, że dziennikarka zajmuje się modą, namówił ją do przymierzenia koronkowego body. W przymierzalni miało dojść do gwałtu, który publicystka szczegółowo opisuje. 

Kobieta broniła się, a ostatecznie udało jej się uciec zz przymierzalni. Wersję Carroll potwierdzają jej koleżanki: była dziennikarka Carol Martin oraz pisarka Lisa Birnbach. Obie kobiety miały wiedzieć o rzekomej napaści obecnego prezydenta USA na ich znajomą. Birnbach w rozmowie z "New York Times" wyznała, że chciała wówczas zabrać Carroll na policję, jednak ta miała odmówić. Z kolei Carol Martin sama przyznaje, że odradzała znajomej udania się na policję w obawie przed zemstą wpływowego biznesmena. 

Fragment książki poświęcony rzekomemu gwałtowi ukazał się na łamach "New York Magazine". Elizabeth Jean Carroll ma obecnie 75-lat.  Dziennikarka, dopytywana, dlaczego dotychczas milczała w tej sprawie, twierdzi, że obawiała się reakcji Donalda Trumpa.

Biały Dom opublikował oświadczenie, w którym stanowczo zaprzeczono informacjom zawartym w książce. Według prezydenta Stanów Zjednoczonych, publikacja „New York Magazine” jest całkowicie wyssana z palca i powstała jedynie po to, aby go zdyskredytować. Jak dodał Trump, "pani Carroll nie jest w jego typie” i zarzucił jej, że chce wypromować swoją książkę kosztem jego osoby. 

yenn/BBC, Fronda.pl