Portal Fronda.pl: Co dla pana jako eksperta było w ostatnich zamachach w Paryżu najbardziej zaskakujące, odróżniające go od innych zamachów?

Andrzej Mroczek*: Rzuca się w oczy przede wszystkim symultaniczność: jednoczesne uderzenie w kilku miejscach, w dodatku z zastosowaniem różnego rodzaju metod i środków. Mieliśmy do czynienia z materiałami wybuchowymi, bronią maszynową, najprawdopodobniej również granatami. Zaatakowano cele miękkie i bardzo wrażliwe, wybierając dodatkowo na moment zamachów piątkowy wieczór, czas zasadniczo wolny już od pracy. Znaczenie miał też bez wątpienia mecz Francja – Niemcy. Ataki były skoordynowane, nie nonszalanckie. Wszystko zostało wcześniej zaplanowane i przemyślane. Wczorajsze bombardowania na terenie Syrii i Iraku i domniemana śmierć Jihadi-Johna nie mają w tym kontekście znaczenia.

Słowem, dżihadyści odnieśli wielki sukces?

Gdyby byli tylko ranni, i tak mielibyśmy do czynienia ze skutecznym atakiem. Z prostej przyczyny. Udało im się dokonać ataku w państwie, które doświadczało już w przeszłości różnego rodzaju zamachów, posiadającym szeroko rozbudowaną strukturę działań antyterrorystycznych – służby i jednostki specjalne. Jeżeli mówić o sukcesie, to rzeczywiście, było nim przeprowadzenie takiej operacji właśnie w Paryżu, sercu Europy.

Spodziewa się pan, że takich ataków będzie wkrótce więcej? Niemieccy eksperci mówili po zamachach w Paryżu, że nie należy już pytać, czy podobne będą miały miejsce w Niemczech, a jedynie kiedy.

W Niemczech w ostatnich latach udaremniono przeprowadzenie kilku spektakularnych zamachów. Zlikwidowano komórki, które prowadziły działalność ekstremistyczną. Niemcy nie są jednak tak zaangażowane w koalicję antyterrorystyczną przeciwko ISIS, jak Francja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i kraje arabskie. Z pewnością jednak terroryści spod znaku Państwa Islamskiego, zwalczani na Bliskim Wschodzie, będą musieli znaleźć gdzieś ujście. Opracują inną strategię walki i zaczną prowadzić działania terrorystyczne. Jeżeli ofensywa przeciwko ISIS w Iraku będzie przynosiła takie skutki, jak teraz, to to dżihadyści przejdą do ofensywy z podziemia. Będą uderzać w wielu miejscach, między innymi na terenie Europy. Napływowi terroryści ISIS wycofają się do krajów swojego pochodzenia w Europie Zachodniej i na północnym Kaukazie. Dlatego państwa Unii Europejskiej oraz Rosja będą podatne na różnego rodzaju ataki terrorystyczne. Państwo Islamskie trudno jest infiltrować, inaczej niż w przeszłości Al-Kaidę. Nawet tak dobrze przygotowane służby jak służby francuskie nie potrafią sprostać temu zadaniu. Trudno więc wymagać od innych służb, mniej doświadczonych, aby rozpoznawały i likwidowały w zarodku potencjalne zagrożenie.

Zagrożenie dla Polski jest w dość powszechnej ocenie wciąż małe. Gdyby jednak dżihadyści chcieli zaatakować w Warszawie, to, jak rozumiem, nie mieliby z tym trudności?

Rzeczywiście jak na razie z propagandowego punktu widzenia Warszawa nie stanowi atrakcyjnego celu. Polska jest dość ostrożna, gdy idzie o angażowanie się w walkę z islamskim terroryzmem. Nie można jednak wykluczyć, że wiele się zmieni. W przypadku zamknięcia granic czy ogłoszenia stanu wyjątkowego, tak, jak ma to miejsce we Francji, pewne komórki mogą być wypierane z miejsc bardziej atrakcyjnych. Jeżeli będą miały przygotowane różne środki do przeprowadzenia zamachów, to mogą chcieć je wykorzystać w innych miejscach, niż planowano. To może skutkować zagrożeniami także dla Polskę. Mam ogromne zaufanie do naszych służb, ale nie ma co się oszukiwać: nawet francuskie służby nie wyeliminowały komórki, która przygotowała te zamachy. A była to komórka duża, kilkudziesięcioosobowa. Okazuje się, że także takie grupy są mało infiltrowane, a na zewnątrz nie docierają informacje, pozwalające zdusić zagrożenie w zarodku. 

Dziękuję za rozmowę.

*Andrzej Mroczek, koordynator ds. szkoleń w Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas. Ekspert w zakresie terroryzmu i przestępczości zorganizowanej oraz edukacji izarządzania w stanach nadzwyczajnych i kryzysowych