Wojciech Maziarski zarzucił akcji Ratuj Maluchy upolitycznienie. Wprawdzie, nikt z koordynatorów projektu nigdy nie powiedział, że chodzi o politykę, ale redaktor „Wyborczej” wie lepiej.

Może nawet dałbym się nabrać, gdyby nie wypowiedź Krzysztofa Rybińskiego, b. wiceprezesa NBP, który ostatnio aktywnie zabiega o status gwiazdora prawicowej blogosfery. - Wysyłanie sześciolatków do szkół to część kampanii pozbawiania polskich dzieci odpowiedniej świadomości historycznej, dostępu do tradycji, kultury - grzmi Rybiński. I wyjaśnia: - Toczy się gra o świadomość narodową, o to, czy kolejne pokolenia młodych ludzi to będą patrioci, którzy szanują wartości narodowe, tradycję, czy to będą "Europejczycy", którzy za jedyne święta będą uznawali Halloween oraz walentynki. Zmiany w edukacji bardzo mnie martwią. Im później dzieci trafiają w maszynkę, która je odziera z różnych wartości, tym lepiej” - pisze Maziarski, który jednocześnie deklaruje, że dałby sobie rękę uciąć za to, że „Rybiński precyzyjnie oddaje prawdziwe motywacje, które przyświecają wielu aktywistom i sympatykom ruchu”.

Zdziwienia argumentacją Maziarskiego nie kryje Tomasz Elbanowski. - Jeszcze nie spotkałem się z zarzutem „oni co prawda tego nigdy nie powiedzieli, ale ja myślę,  że tak myślą, tylko się ukrywają". Według tej metody argumentacji Wojciech Maziarski, może się za chwilę spotkać z zarzutem, że ma coś wspólnego z planowanym atakiem Marsjan na Ziemię. Co prawda nigdzie tego nie powiedział, ale po pobieżnym zgooglowaniu jego nazwiska i hasła atak Marsjan widać, że coś jest na rzeczy – mówi w rozmowie z Fronda.pl.

Marta Brzezińska