Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku zeznawał dziś Dariusz S. To pracownik ochrony gdańskiego finału WOŚP z 13 stycznia tego roku, w trakcie którego ugodzony nożem został prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który wskutek ataku zmarł.
S. oskarżony jest między innymi o składnie fałszywych zeznań oraz podżeganie do tego innej osoby. Dziś w sądzie mężczyzna przyznał się do winy. Tłumaczył się, że spanikował, ponadto leczy się psychiatrycznie oraz ma problemy z koncentracją.
Prokuratura twierdzi, że Dariusz S. po ataku na Adamowicza zeznał, że napastnik dostał się na scenę posługując się plakietką z napisem „Media”. Ustalono jednak, że ochroniarz kłamał, na co wskazywały między innymi badania materiału DNA znajdującego się na plakietce. Nie było tam materiału należącego do napastnika.
W ten sposób, zdaniem prokuratury, S. chciał „ukryć zaniedbania w zakresie zabezpieczenia imprezy”.
Dziś w sądzie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania, które składał w prokuraturze. Wynika z nich, że mężczyzna cierpi od wielu lat na liczne przewlekłe schorzenia, także neurologiczne. Od 2010 roku leczy się psychiatrycznie. Przed sądem mówił:
„Mam naprawdę kłopoty z pamięcią, wynika to z mojej choroby”.
Dodawał też,że nie pamięta nazwy choroby, jednak często zapisuje na kartkach rzeczy do zrobienia w danym dniu, o których zapomina. Mężczyzna zeznawał też, że w dniu, kiedy doszło do zabójstwa, „spanikował”.
„To wszystko było dla mnie bardzo stresujące. (…) Ta sytuacja mnie przerosła”
- mówi oskarżony w odczytanych zeznaniach.
Dzień po finale WOŚP sam trafił do szpitala, miał dostać ataku paniki.
Zeznawali też inni pracownicy agencji Tajfun, jednak ze względu na dobro śledztwa, zeznania utajniono.
dam/IAR,PAP