"Przyszedł czas, żeby powiedzieć wszystkim, że Sojusz Północnoatlantycki stoi na rubieżach i nie pozwoli nikomu naruszyć naszych granic" - powiedział szef MON Antoni Macierewicz na zakończenie manewrów Anakonda-16.

Gen. Roman Polko: Rzeczywiście takie było przesłanie tego ćwiczenia, że NATO jest zdolne do obrony kolektywnej i realizuje art. 3, czyli buduje własne zdolności obronne, by później na wypadek zagrożenia móc działać z artykułu 5.
NATO przez wiele czasu o tym zapomniało. Te zdolności, które kilka lat temu przedstawiano nam jako zdolności do kolektywnej obrony, to był przejazd kompanii amerykańskiej przez Polskę, czy też udział niewielkich elementów w ćwiczeniach, gdzie ViP-ów było więcej niż samych ćwiczących.

W manewrach Anakonda - 16 brało udział 30 tysięcy żołnierzy z wielu państw, którzy prowadzili ćwiczenie niepokazowe, ale działania specjalne, powietrzno - desantowe, działania wojsk lądowych, lotnictwa, marynarki wojennej, czyli tych wyzwań, jakie generuje współczesność. Chodzi o wyzwania o charakterze terrorystycznym i wyzwania, które generuje Putin za naszą wschodnią granicą. Z tego względu te słowa znajdują potwierdzenie.

Mam nadzieję, że NATO przestanie być papierowym wytrychem jakim było w ostatnich latach i znów będzie silną, żelazną pięścią. Do tego muszą zdecydowanie dołożyć się kraje europejskie, takie jak Francja, Niemcy, ale też nasi sąsiedzi, którzy jeszcze niedawno deklarowali, że Putin nie jest problemem.

Czy twierdzenie, że NATO nie pozwoli nikomu naruszyć naszych granic ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, czy może jest tylko życzeniowym myśleniem?

To jest sens istnienia Sojuszu. Wypowiedź ministra obrony narodowej jest przemową polityczną i pokazuje jaki był cel i kierunek tego ćwiczenia. To był pierwszy krok, ale trzeba kolejnych.

Po pierwsze, to nie mogą być jedne manewry i nie może to być wyjątek, ale powinna to być norma. Po drugie, ta rotacyjna obecność to muszą być konkretne brygady wyznaczone na wschodnią flankę NATO. To musi być wspólne działanie również na południowej flance i w innych obszarach, o czym pokazuje sam minister Macierewicz. Szef MON nie koncentruje się tylko na zagrożeniu naszego kraju, ale na zagrożeniach dla Sojuszu.

Nie nazwałbym tego myśleniem życzeniowym, ale pozytywym myśleniem w konstruktywnym działaniu, bo tak to rzeczywiście wygląda.

Czyli tak właściwie to dopiero początek ściślejszej współpracy?

To jest odbudowa tego, co było. Dla mnie taką identyfikacją jest to, że siły natychmiastowego reagowania juz były. W 1999 roku brałem udział w ćwiczeniach we Włoszech. To zostało rozwiązane, bo Sojusz stwierdził, że nie ma zagrożenia ze strony wschodniej. Nawet z polskiej strony pojawiły się głosy, że czeka nas tylko pokój i szczęście. Można się było zastanawiać po co w takim razie mamy NATO. Później była koncentracja na misjach zza granicy. W tej chwili wracamy do tego, co było u podstaw NATO, czyli budowaniu zdolności obrony. Chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Jeśli Sojusz nie będzie ćwiczyć, nie będzie mieć zdolności, to groźby Putina nie będą tylko prężeniem muskułów, tylko realnym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa.

Rozmawiała Karolina Zaremba