Sprawa, która odbywała się przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego dotyczyła kasacji, o którą wnosił prokurator generalny Zbigniew Ziobro w sprawie wypowiedzi medialnych związanych z katastrofą smoleńską, jakich udzielił mecenas Roman Giertych w latach 2016-2017.

Kasacja wniesiona przez ministra Ziobro po kilku godzinach została odrzucona, jednak Giertych został ukarany przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego karą dyscyplinarną w wysokości 3 tysięcy złotych. Zapowiedział jednak od razu, że kary tej nie zamierza płacić, ponieważ – jak stwierdził – Izba Dyscyplinarna nie jest sądem.

Nie wstał też, kiedy sędziowie wchodzili na wokandę i uzasadnił to następująco:

— To, że dziś po raz pierwszy w życiu, od 25 lat jak praktykuję prawo, nie wstałem na przyjście osób ubranych w togi sędziowskie, jest wynikiem tego, że złamano konstytucję i doprowadzono do tego, że panowie uważacie, iż jesteście powołanymi sędziami

Powiedział też występując niejako w obronie rokoszu sędziowskiego:

— Jak mogliście zgodzić się po tylu latach kariery, żeby dać się sprowadzić roli do instrumentu partii rządzącej, aby dyscyplinować innych kolegów

Giertycha upomniano i poproszono o zakończenie jego wywodów. Nie tylko nie przestał, ale stwierdził, że może być upominany tylko przez sąd, a Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie jest sądem. W wyniku tych przepychanek słownych został ukarany kwotą 3 tys. złotych.

Giertych od razu zapowiedział, że tej kary nie zapłaci.

Oceniając wypowiedzi Giertycha z wspomnianego okresu i oddalenie kasaci sędzia Tomczyński uzasadnił oddalenie kasacji:

— Nie każde naruszenie skutkuje możliwością uwzględnienia kasacji. Tu mamy do czynienia z pewnym naruszeniem, które być może powinno zakończyć się upomnieniem dziekańskim, być może powinno być ocenione jako znikome społeczne niebezpieczeństwo czynu, ale nie jest to tak duże naruszenie, żeby upoważniało nas do podejmowania decyzji na etapie postępowania kasacyjnego.


mp/propolski.pl