W rozmowie z Polską Agencją Prasową wicepremier Jarosław Gowin odniósł się do wpisu szefa Rady Europejskiej na Twitterze. 

Gowin przypuszczał, że Donald Tusk chciałby stanąć w 2020 r. do wyścigu o urząd Prezydenta RP, a ten wpis- jak podkreślił dziś wicepremier- te przypuszczenia potwierdza. Minister nauki i szkolnictwa wyższego zwrócił uwagę, że wpis Tuska uderzył nie tyle w polski rząd, co w "ogół Polaków". 

Przypomnijmy, że w niedzielę przewodniczący Rady Europejskiej postanowił na Twitterze "zaalarmować", że "strategia PiS" przypomina mu "plany Kremla" (tego samego Kremla, dla którego były premier RP był "ich człowiekiem w Warszawie" i któremu całkowicie zaufał w sprawie katastrofy smoleńskiej, co było przecież sytuacją absolutnie bezprecedensu w przypadku tak ogromnej tragedii lotniczej na terenie obcego państwa. 
 
"Ja interpretuję ten wpis jako potwierdzenie mojego przypuszczenia, że Donald Tusk zamierza w 2020 roku stanąć w szranki wyborów prezydenckich. To było dla mnie oczywiste"- ocenił lider Porozumienia. Jak dodał, nie zamierza odmawiać nikomu, także szefowi Rady Europejskiej, prawa do startu w wyborach prezydenckich. Jest jedno "ale":
 
"Nikt jednak nie powinien posuwać się do szargania dobrego imienia własnej ojczyzny. Ten wpis nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Z całą pewnością będzie natomiast szkodliwy nie dla rządu, tylko dla ogółu Polaków"- podkreślił Jarosław Gowin, który zwrócił uwagę, że Donald Tusk jest w Europie "bardzo opiniotwórczą" postacią, dlatego też ten "jaskrawie niesprawiedliwy" tweet z całą pewnością odbije się szerokim echem. 

Wicepremier zaznaczył, że były premier ma prawo nie zgadzać się z działaniami obecnego rządu, ma również prawo zgadzać się z nimi, żaden jednak polski polityk "nie powinien posuwać się do wypowiedzi szkalujących dobre imię Polski w celach walki międzypartyjnej". bo tak właśnie Gowin interpretuje serię jego wypowiedzi.

Polityk Zjednoczonej Prawicy podkreślił, że jego zdaniem Tusk wprowadzał Polaków w błąd, kiedy był wybierany na drugą kadencję na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, ponieważ obiecywał wówczas bezstronność i umiejętność zachowania dystansu wobec bieżącej polityki w Polsce. 
 
yenn/PAP, Fronda.pl