Żona wiceministra sprawiedliwości Anna Jaki mówi w rozmowie z tygodnikiem ,,Sieci'' o wychowywaniu niepełnosprawnego dziecka. Jak opowiada, o jego chorobe małżeństwo dowiedziało się po kilku miesiącach ciąży.

,,W 15. tygodniu ciąży poszliśmy na USG i zobaczyliśmy Radka, naszego syna. Wyraźnie było widać rączki, nóżki, główkę, biło serduszko. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że jest wysokie prawdopodobieństwo, że nasze dziecko urodzi się obciążone wadą genetyczną. Lekarz zasugerował amniopunkcję, która pozwoliłaby na terminację ciąży ze względu na poważne uszkodzenie płodu'' - mówi.


Jak dodaje, aborcja nie wchodziła w grę - od początku kochali swoje dziecko, dar Pana Boga. ,,To od początku było nasze kochane, wyczekiwane dziecko, w ogóle nie braliśmy pod uwagę, że moglibyśmy je zabić. Widzieliśmy je na monitorze, słyszeliśmy serduszko, ruszało się, jak więc mogliśmy pozbawić je życia? Od razu powiedzieliśmy, że aborcja nie wchodzi w grę. Los naszego dziecka powierzyliśmy Bogu'' - powiedziała.


,, Oczywiście, jak wszyscy rodzice marzyliśmy, że może syn będzie lekarzem, prawnikiem lub politykiem. Do końca mieliśmy nadzieję, że zdarzy się cud i wszystko będzie w porządku. I można powiedzieć, że jest w porządku. Dziecko rozwija się w swoim tempie. Przyjęliśmy do wiadomości, że nie można zmienić pewnych rzeczy. Radek ma zespół Downa i trzeba mu zapewnić środowisko do rozwoju'' - kontynuuje.

mod/,,Sieci''