Nie interesuje mnie, czy młoda kobieta, która rzuciła się na szyję prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas jego pobytu w Zakliczynie jest w nim zakochana, zaburzona psychicznie, czy podstawiona przez wrogów politycznych jako prowokatorka mająca go skompromitować przed wyborami.

Zastanawiam się jedynie nad tym, dlaczego funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa dopuścili do sytuacji, w której zagrożone mogło być życie lub zdrowie głowy państwa. To nie był przecież standardowy uścisk dłoni, ani nawet sekundowy całus w policzek, ale coś zupełnie innego. A na wszelkie niezwyczajne zachowania uczestników spotkań z Prezydentem RP jego obstawa powinna być szczególnie wyczulona.

Mam nadzieję, że z tego poważnego błędu zostaną wyciągnięte stosowne wnioski na przyszłość, a odpowiedzialni za niego funkcjonariusze SOP otrzymają należną im reprymendę.

Jerzy Bukowski