- Nie chodzi o to byśmy byli jakimś tam mocarstewkiem, ale byśmy uzyskali minimalną chociaż sprawczość co do naszych losów w regionie. A my włożyliśmy swoje wszystkie jajka do jednego, nie naszego koszyka, który teraz jego właściciel wystawił na międzynarodowym targowisku w przerwie koncertu mocarstw - pisze o polskiej polityce zagranicznej publicysta Jerzy Karwelis.

Karwelis w swoim tekście mocno skrytykował polską politykę zagraniczną. Jako jeden z pierwszych i podstawowych błędów wytknął to, że Polska zbyt mocno postawiła na Amerykę Donalda Trumpa, kosztem konfliktu z Niemcami i Rosją. "My jesteśmy tacy, co się zaprzyjaźniają a polityka międzynarodowa to gra interesów" - stwierdził publicysta.

Zdaniem Karwelisa Polska płaci obecnie rachunek za błędy strategiczne poczynione na samym początku istnienia III RP. "(...) zachłyśnięci przyjęciem do klubu zachodniego, zrezygnowaliśmy z samodzielnej polityki, zwłaszcza na Wschodzie. Uznaliśmy, że wyjdzie lepiej jak będziemy ją robić poprzez zachodnią społeczność euroatlantycką" - pisze autor. Podkreśla jednak dalej, że po pierwsze Zachód nie jest już taką jednością jak za czasów istnienia ZSRR, z którego strony zagrożenie działało na Zachód mobilizującą. Po drugie zaś, w wielu kwestiach interesy Polski i Zachodu są rozbieżne.

Karwelis konkluduje, że w wyniku popełnionych błędów jesteśmy skonfliktowani z Białorusią i Ukrainą, które swoje sprawy międzynarodowe załatwiają bez udziału Polski. Polska zaś zaprzepaściła szansę na uregulowanie stosunków gospodarczych z tymi krajami, czego konsekwencje właśnie widać.

"A było robić interesy, co zresztą zaraz po rozpadzie Sowietów proponowały III RP Białoruś i Ukraina. Ale gdzie tam, my wartości to tak, ale interesy to nie my, to inni. A więc robili je inni. A mogliśmy być przecież logistycznym hubem Białorusi czy Ukrainy na Europę i byłoby czym zagrozić tym krajom jak przymkną jakiegoś Polaka, albo kolejny raz obwołają Banderę swoim bohaterem narodowym" - dobitnie wskazuje autor.

Ponadto zdaniem Karwelisa eskalacja konfliktu na Ukrainie stanowi próbę demonstracji Putina, co się stanie jeśli gazociąg Nord Stream 2 nie dojdzie do skutku. Zdaniem autora ta strategia działa. USA wydali kilku rosyjskich dyplomatów (Polska w ślad za nimi), być może zezwoli na Nord Stream 2, a interes Polski rozejdzie się z interesem państw zachodu.

Publicysta podkreślił także to, jak Rosja bada, na ile zachód jej pozwoli. Rosyjskie samoloty wielokrotnie naruszały przestrzeń powietrzną NATO, zdaniem publicysty po to, że sprawdzić, skąd ewentualnie przyjdzie pomoc krajom, których przestrzeń naruszono.

"Teraz to sobie przetrenują (Rosjanie - red.) w skali państw. I jak im dobrze pójdzie to może przetestują nową wersję strategicznego pytania: czy Zachód będzie umierał za Tallin? Czy tylko wyśle gniewne noty z protestem? Albo się ich tylko postraszy i uzyska bez wystrzału co się chciało" - pyta retorycznie publicysta.

Karwelis przestrzega ponadto przed scenariuszem, w którym Niemcy wezmą na siebie rolę globalnego partnera i strażnika interesów USA w Europie. Może tak być wobec wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Polska zaś, zdaniem publicysty, stałaby się w takiej sytuacji jedynie geograficznym buforem w interesach Niemiec i Rosji.

jkg/dorzeczy