Informację o wypadku jako pierwszy podał poseł Prawa i Sprawiedliwości, Bartosz Kownacki, były wiceminister obrony narodowej. Polityk opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym poinformował o incydencie i zasugerował, że służby próbowały ograniczyć dostęp do miejsca zdarzenia.
„Spadł dron w Inowrocławiu i uszkodził dwa samochody oraz budynek! Policja próbuje zatuszować sprawę i wyłapuje wszystkich, którzy chcą udokumentować zajście” – napisał parlamentarzysta.

W kolejnej publikacji Kownacki doprecyzował, że chodzi o bezzałogowiec Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ), co potwierdzono następnie w oświadczeniu spółki. Z informacji przekazanych przez PGZ wynika, że zdarzenie dotyczyło urządzenia testowego, które wykonywało lot w ramach badań prowadzonych przez Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2. Przyczyny wypadku są obecnie ustalane przez specjalny zespół techniczny i Żandarmerię Wojskową, która przejęła dochodzenie.

Prezydent Inowrocławia, Arkadiusz Fajok, poinformował, że mimo spektakularnego charakteru incydentu nie doszło do żadnych obrażeń. „Zdarzenie nie stwarzało zagrożenia dla mieszkańców miasta. Służby miejskie i wojskowe działały na miejscu natychmiast po upadku drona” – przekazał w komunikacie władz miasta.

Przedstawiciele PGZ zapewnili, że pełna analiza techniczna pozwoli ustalić przyczyny awarii oraz zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Do czasu zakończenia śledztwa władze spółki nie udzielają dalszych komentarzy.