Z założenia obóz miał promować kulturę i język baskijski. Jednak – jak wynika z relacji rodziców i uczestników – w rzeczywistości stał się areną eksperymentu ideologicznego prowadzonego przez działaczy radykalnej lewicy.
W wydarzeniu uczestniczyło ok. 80 dzieci w wieku 6–17 lat, które – zamiast edukacji – poddano praktykom mającym charakter transfeministycznej indoktrynacji.
Kierownikiem kolonii był 23-letni aktywista i performer Aner Peritz Manterola, określający się jako osoba „niebinarna”. Jak przypomina autor publikacji, Peritz już wcześniej publicznie pisał o „konieczności queerowania i transowania dzieci”, by – jak twierdził – „uwolnić je od heteronormy”.
Relacje uczestników mrożą krew w żyłach. Dzieci miały być zmuszane do wspólnych, nagich kąpieli z dorosłymi opiekunami, którzy tłumaczyli to potrzebą „walki ze wstydem wobec ciała” i „nauką pozytywnego podejścia do seksu”.
Kiedy część dzieci zaprotestowała i sama ustaliła harmonogram kąpieli oddzielnie dla chłopców i dziewczynek, opiekunowie ponownie przywrócili wspólne prysznice, grożąc karami, w tym kąpielą w lodowatej wodzie.
W łazienkach zamazano lustra, tłumacząc to „deseksualizacją ciała”, a na jednym z nich narysowano nagą kobietę z napisem „On egin!” („Smacznego!”).
Według relacji, podczas tzw. „gier integracyjnych” dzieci były zmuszane do upokarzających czynności, m.in. ssania palców u nóg opiekunów czy rozbierania się przed grupą. Jeden z wychowawców miał występować z odsłoniętymi genitaliami, owiniętymi jedynie w plastikową folię.
To, co organizatorzy określali jako „naukę akceptacji”, w rzeczywistości stało się formą przemocy psychicznej i seksualnej wobec dzieci.
Rodzice dzieci, które brały udział w obozie, alarmują, że ich dzieci wróciły przerażone i emocjonalnie zniszczone. Jak opisuje Krysiak, uczestnikom konfiskowano telefony, nagrywano rozmowy z rodzinami i utrudniano dostęp do pomocy medycznej.
Jedna z matek powiedziała hiszpańskim mediom:
„To nie był obóz, to była indoktrynacja. Moje dziecko wróciło zastraszone i zamknięte w sobie”.
Jak dalej ujawnia Waldemar Krysiak, już w 2024 roku baskijska policja prowadziła śledztwo wobec organizatorów w związku z wcześniejszymi przypadkami nadużyć wobec dzieci z domów dziecka. Mimo to w 2025 roku obóz znowu ruszył – bez żadnych ograniczeń.
Do października 2025 roku śledztwem objęto 12 zarzutów dotyczących naruszania intymności i godności nieletnich, a także prowadzenia działalności bez wymaganej rejestracji.
W lutym 2025 roku w gazecie Berria Peritz Manterola opublikował esej zatytułowany „Dzieci i esencjalizm płciowy”, w którym napisał wprost:
„Nazywajcie to indoktrynacją. Chcemy prowadzić transową indoktrynację. Chcemy ‘zgejować’ wasze dzieci, żebyście ich nie heteroseksualizowali, jak zrobiliście to z nami”.
To wyznanie brzmi wprost, jak mrożące wyznanie ideologicznej obsesji.
Jak podkreśla Krysiak, przypadek baskijskiego obozu jest dowodem na to, że granice wolności światopoglądowej kończą się tam, gdzie zaczyna się przemoc wobec dziecka. Edukacja i wychowanie zostały tu zastąpione eksperymentem ideologicznym, który wyrządził dzieciom realną krzywdę psychiczną i emocjonalną.
Skandal w Kraju Basków wywołał falę oburzenia wśród hiszpańskich rodziców i konserwatywnych środowisk, które domagają się rozliczenia winnych i wprowadzenia przepisów chroniących nieletnich przed podobnymi „eksperymentami wychowawczymi”.
Trudno nie zauważyć, że ideologia gender – pozornie promująca tolerancję – także w tym przypadku przybrała formę przemocy i deprawacji dzieci. Tego rodzaju działania, niezależnie od ich politycznego czy ideologicznego koloru, zasługują na jednoznaczne potępienie.
„Jeśli ktoś wmawia, że można krzywdzić dzieci w imię równości, to przekroczył granicę człowieczeństwa” – stwierdza Waldemar Krysiak.
