Oto krótka relacja informatyka Tomasza Rakowskiego z wizyty w jednym ze sklepów Empiku. Z pewnością może ona zainspirować także inne osoby.

„Jak przystało na zapracowanego Polaka na zakupy wybrałem się w godzinach wieczornych, licząc, że będę mógł kupić wartościowe podarunki dla swoich najbliższych w jednym miejscu. Na mojej liście były zabawki edukacyjne dla najmłodszych, elegancko wydana trylogia „Władca pierścieni”, kilka filmów DVD, gustowny album poświęcony winom z całego świata i kilka innych drobiazgów.

Stałem objuczony, jak muł, kiedy przemiła pani kierownik specjalnie dla mnie otworzyła nową kasę. – Zapraszam tutaj – powiedziała z uśmiechem. – Dziękuję bardzo! – odpowiedziałem. Widzi pani, jak to dobrze, w jedym miejscu zakupy dla całej rodziny. – No tak, tak – skwapliwie potakiwała, nie przerywając skanowania kolejnych produktów. – Będzie jakaś zniżka mam nadzieję - zagadnąłem, jednakże pytanie prawdopodobnie zostało zagłuszone przez głośne pikanie skanera, który powiększał mój coraz bardziej powiększający się rachunek. Ostatnie piknięcie. – Czterysta dziewięćdziesiąt pięć złotych – podsumowała pani kierownik. – A co ze zniżką? – Nie mogę, niestety. – To jak to? Dla całej rodziny, na pół tysiąca zakupy i żadnej zniżki? – Niestety.

– No cóż – skapitulowałem sięgając do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wyciągnąłem portfel. Brak gotówki. – Można kartą? – zapytałem naiwnie. – Można! – rozwiała moje obawy pani kierownik. Odgarnęła włosy. Jej wyciągnięta w moim kierunku ręka zawisła w powietrzu. Od mojej dłoni, w której trzymałem plastykowe pieniądze dzieliło ją kilka centymetrów.

– Mam jeszcze takie pytanie... – zacząłem. Pewnie pomyślała, że jednak będę się targował. – Tak? – Jak się nazywa ta sieć księgarń, która reklamuje się przy pomocy satanisty? Zmieszanie na jej twarzy było nie do ukrycia. Kobiecie odjęło mowę. Oczy zaczęły uciekać na boki, jakby w geście obrony jej ręka po raz kolejny wyciągnęła się w kierunku mojej karty. – Nie wiem – bąknęła. – No nie pamięta pani? – nie odpuszczałem. No ten satanista. Wie pani, nie chciałbym, żeby doszło do jakiejś pomyłki. On tam jeszcze występują z jakąś starszawą panią, aborcjonistką. – Z Czubaszkową? – najwyraźniej przełamała swój opór. – No właśnie! To co to za sklep się nimi promuje? – ciągnąłem.

– Wie pan, my jesteśmy franczyzą... – pojawiły się tłumaczenia. – Dobrze, ale jaki sklep? – nie odpuszczałem, mimo tego, że pani kierownik wiła się, jak przysłowiowy piskorz. – No Empik. – A ten sklep tutaj, to jak się nazywa? – zapytałem patrząc jej głęboko w oczy. – Empik. – Czyli to jest ten sklep, który promuje się za pomocą satanisty i aborcjonistki? – No tak. – A to w takim razie będzie rezygnacja – zakończyłem.

Pani kierownik złapała moją wypełnioną reklamówkę, odwróciła się bez słowa na pięcie i zaczęła wyciągać z niej niedoszłe, świąteczne prezenty. Dziś idę do kolejnego salonu. Może ktoś chce się dołączyć?”.

„Rozumiem, że takim działaniem możemy narazić się na krytykę utrudniania pracy pracownikom, którym przysparzamy obowiązków obsługiwania zwrotów. Ale przecież zwrot towaru mieści się w obowiązkach pracowniczych i nie jest niczym nadzwyczajnym, a personel pracuje zgodnie ze swoim grafikiem. I w końcu najważniejsza rzecz: o tym, co będzie wisiało w sklepach decyduje jego kierownictwo, szczególnie, gdy sklep działa na zasadach franczyzy. Jest rozporządzenie odnośnie plakatów, ale czy trzeba obwieszać nimi cały sklep, najbardziej widoczne miejsca? Przecież są jeszcze inne twarze tej kampanii, nie tylko satanista i aborcjonistka. Pole do protestu i działania zaczyna się już na linii centrala – kierownik sklepu” – tłumaczy swoją inicjatywę Rakowski.

Ra/Niezalezna.pl, Facebook