Donald Tusk, szef Rady Europejskiej i były premier, miał wrócić z Brukseli do Polski i uratować totalną opozycję przed prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Gorąco oczekiwany wybawiciel jednak nie przybędzie. Wszystko wskazuje na to, że dla Koalicji Obywatelskiej Tusk jest już tylko obciążeniem. Właśnie wykonano bardzo wymowny gest, który jasno tego dowodzi. 

 

Tusk nie pojawi się mianowicie na Igrzyskach Wolności w Łodzi. Rok temu zaproszono tam premiera, gdzie wespół z Leszkiem Jażdżewskim, redaktorem naczelnym marginalnego lewackiego pisemka "Liberte", ostro atakował rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego tym razem szefa KE zabraknie?

"Tusk nie jest już lokomotywą, nie jest jeźdźcem na białym koniu, który z Brukseli przyjedzie, aby wzmocnić opozycję. Raczej jest traktowany jako obciążenie, ładunek, który lepiej zepchnąć z sań, bo inaczej te sanie nie będą szybko jechały" - ocenia krótko europoseł PiS, Ryszard Czarnecki, w rozmowie z TVP Info.

Jeszcze do niedawna były premier był niezwykle chętnie wykorzystywany przez totalną opozycję. Ruszył do akcji między innymi przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Ale totalna opozycja sromotnie je przegrała - i to mimo wielkich nadziei. Teraz po Tusku ani śladu. Leszek Jażdżewski pytany o sprawę odpowiedział Wirtualnej Polsce wymijająco: "Donald Tusk ma dużo pracy".

Do tej pory wszakże nawał brukselskiej pracy Tuskowi nie przeszkadzał w atakowaniu PiS. Cóż, polski naród wreszcie dostrzega prawdę o tak kiedyś na rękach noszonym polityku. Afera gigantycznych, kolosalnych strat vatowskich robi swoje.
Miał być lider opozycji, a jest... persona non grata. Tak to historia oddaje sprawiedliwość.

bsw/tvp info, fronda.pl