Halina Krzesicka z Cudkowa (ok. 40 km od Częstochowy) własnoręcznie odpiłowała stojący nieopodal jej posesji 4,5 metrowy metalowy krzyż i ukryła go na terenie swojej działki. Policjantom, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia odmówiła oddania skradzionego przedmiotu.

57-letnia kobieta przekonuje, że w ogóle nie chodziło o jej względy religijne, a po prostu przeszkadzały jej głośne modlitwy osób, które zbierały się przed krzyżem. Krzesicka ubolewa także nad tym, że już dwukrotnie doszło do zniszczenia jej płotu przez kobiety, które przyszły ozdabiać krzyż.

„Ja po prostu tego krzyża nie uznaję. Moim zdaniem, nie był nawet poświęcony, a oskarża się mnie w tej chwili o profanację” - mówi w rozmowie z TVN24 mieszkanka Cudkowa. Kobieta żali się, że bez zadawania jakichkolwiek pytań oskarżono ją o kradzież.

Zdaniem Krzesickiej, konflikt dotyczy pewnych lokalnych zaszłości. Krzyż ufundował w latach '60 jej dziadek. Najpierw był drewniany, ale z czasem mieszkańcy Cudkowa zamienili go na metalowy. To się kobiecie nie spodobało, bo nikt nie zapytał jej o zgodę. Kobieta próbowała także interweniować u księdza, aby przeniesione krzyż w inne miejsce, ale bezskutecznie. Wzięła więc sprawy w swoje ręce. „To był akt rozpaczy” - wyznaje.

Za kradzież i obrazę uczuć religijnych Krzesickiej grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.

MaR/TVN24.pl