Podczas gali wręczenia Nagród Kisiela przez tygodnik "Wprost" doszło do bardzo skandalicznej sytuacji. Mariusz Max Kolonko, laureat nagrody w kategorii publicysta, fetowany przez redaktora naczelnego "Do Rzeczy" Pawła Lisickiego wygłosił sążnistą tyradę na temat establishmentu dziennikarskiego i telewizji. Najbardziej oberwało się serialowi ... "Bodo".

Mariusz Max Kolonko otrzymał Nagrodę Kisiela mimo protestów fundacji im. Stefana Kisielewskiego, która sprzeciwiała się nominacjom tygodnika "Wprost" bez ich zgody. Dlatego dziwić może fakt, że Kolonko jest tak promowany przez niektórych redaktorów naczelnych. Ale do rzeczy....

Twórca internetowego kanału MaxTV po dostaniu statuetki wygłosił 14-minutową przemowę, czym wprawił w osłupienie widownię zgromadzoną na Zamku Królewskim w Warszawie. Były reporter "Panoramy" postanowił m.in. podzielić się swoimi uwagami, co do serialu "Bodo". - Obejrzałem polski serial Bodo, oglądaliśmy całą rodziną. Oglądacie? 75 procent listy dialogowej leci w języku niemieckim. Po 20 minutach moja siostra zaczęła roznosić rozmówki niemieckie. (...) W pewnym momencie widzę scenę seksu. Widzieliście? Jest scena seksu! Mi się to nie podoba, ja się wstydzę. Ja jestem z Ameryki, a ona jest bardziej konserwatywna. Mówię, że może dali tam głębokie przesłanie - może w świątyni dumania mają scenę dymania - wypalił konserwatywny Mariusz Max Kolonko. 

Niestety, goście Nagród Kisiela nie bili mu wtedy braw. Nie było słychać także żadnego śmiechu. Po prostu żenada. Miejmy nadzieję, że Kolonko nie zagości w żadnym polskim medium !

ZOBACZ SAM:

mko/fakt