"Sala sejmowa ma być pełna"- uważa marszałek Sejmu, Marek Kuchciński, który planuje zmiany w pracach izby niższej polskiego parlamentu. 

Obecnie obrady Sejmu odbywają się najczęściej co dwa tygodnie i trwają około 3 dni. W tym samym czasie odbywają się posiedzenia sejmowych komisji, których tylko w ubiegłym tygodniu było ponad 50. Marszałek Sejmu chciałby to zmienić. W myśl propozycji Kuchcińskiego, posłowie mieliby pracować w cyklu trzytygodniowym. Jeden tydzień byłby poświęcony obradom plenarnym, drugi- pracom komisji, trzeci natomiast- pracy posłów w ich okręgach wyborczych. O propozycjach marszałka poinformował dziennik "Rzeczpospolita". Informacje te potwierdziło Centrum Informacyjne Sejmu. 

Według polityków opozycji, Marek Kuchciński przedstawił swoją propozycję już na posiedzeniu Konwentu Seniorów, gdy omawiano kalendarz posiedzeń na przyszły rok. 

"Marszałek argumentował, że obecny system powoduje absencję zarówno na komisjach, jak i w sali plenarnej"- powiedziała cytowana przez red. Wiktora Ferfeckiego z "Rzeczpospoltej" szefowa klubu Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer.

Każdy, kto śledzi obrady Sejmu widzi, że posłowie i ministrowie często przemawiają do prawie pustej sali. Doświadczyła tego również prof. Małgorzata Gersdorf, składając sprawozdanie z działalności Sądu Najwyższego. Na sali plenarnej nie było wówczas posłów opozycji, którzy swoją nieobecność tłumaczyli później... uczestnictwem w demonstracji pod Pałacem Prezydenckim. 

Również poprzednicy Marka Kuchcińskiego próbowali wprowadzić zmiany w pracach Sejmu. Dokładnie taki sam tryb pracy chciał wdrożyć Marek Borowski, który był marszałkiem Sejmu za rządów SLD, jednak wszystko skończyło się po zaledwie kilku tygodniach, ze względu na "natłok prac". Polska wchodziła wówczas do Unii Europejskiej i Sejm musiał przyjąć kilkaset ustaw przystosowujących nasz kraj do prawa unijnego. Jak podkreślił Borowski, komisje musiały więc wówczas pracowac "na okrągło". 

Tryb pracy izby niższej Parlamentu RP chciała zmienić również Ewa Kopacz z PO. Ówczesna marszałek Sejmu planowała wdrożyć cykl dwutygodniowy. Jeden tydzień miałby być poświęcony obradom na sali plenarnej, drugi- pracom komisji. Sprzeciwiał się temu rząd. Zdaniem Borowskiego, nie wiadomo, czy powiodą się plany obecnego marszałka Sejmu. Posłowie musieliby bowiem częściej przyjeżdżać do Warszawy, a za tym nie przepadają. 

Są równiez politycy, którzy opowiadają się za zmianami w trybie prac. Wicemarszałek Sejmu i poseł Kukiz'15, Stanisław Tyszka uważa, że rozdzielenie posiedzeń Sejmu i komisji powinno znaleźć się w regulaminie izby, a projekt Kukiz'15 jest gotowy od półtora roku. 

"Zbyt szybkie procedowanie niektórych projektów jest szkodliwe, a Sejm nie może być maszynką do głosowania"- ocenił Tyszka w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Czy obecnemu marszałkowi Sejmu uda się wprowadzić zmiany? Wielu wyborców, obserwując obrady Sejmu i widząc na sali "garstkę" parlamentarzystów, zastanawia się "na co idą nasze pieniądze". Sami posłowie często muszą biegać z komisji na komisję. Zmiany mogłyby zdecydowanie usprawnić pracę Sejmu, a może i zmienić podejście obywateli do tej instytucji.

yenn/Rp.pl, Fronda.pl