"Trzeba to powiedzieć wprost: obawiam się - i obym się w tej kwestii mylił - że jednym z głównych powodów, dla których ludzie myślący, świadomi swoich wyborów, nie potrafią sobie znaleźć miejsca w Kościele katolickim, jest dramatyczna jałowość naszego duszpasterstwa, gdy przychodzi mierzyć się z głębszymi potrzebami duchowymi" - przekonuje na łamach miesięcznika "W drodze" ks. Grzegorz Strzelczyk, doktor teologii z diecezji katowickiej.

Jak pisze autor, w miastach Polski wszędobylskie są reklamy nauki medytacji. Nigdzie nie ma jednak mowy o medytacji chrześcijańskiej. Nikt nie proponuje Polakom głębokiej duchowości, modlitwy kontemplacyjnej.

Choćby w każdym dekanacie, twierdzi ks. Strzelczyk, powinna pojawiać się taka propozycja.

Według kapłana polscy księża i biskupi "nie są mistrzami duchowości", z pewnymi, oczywiście, wyjątkami. Ksiądz twierdzi, iż życie wielu chrześcijan, przez brak głębokiej modlitwy i przebywania z Bogiem, staje się jałowe. A te potrzeby są naprawdę duże. Ludzie wykształceni, którzy mają sporo czasu wolnego, bardzo tego potrzebują.

Kościół katolicki nie daje jednak na to odpowiedzi. Zamiast tego pojawiają się dziwne formy pobożności, "skuteczne", "szybkie", "quasi-magiczne". Są różne "jednorazowe eventy", pisze. 

"Mistycy od wieków ostrzegają, że jednym z największych błędów w życiu duchowym jest koncentracja na darach zamiast na Dawcy" - pisze ks. Strzelczyk.

bsw/deon.pl