Od ponad 20 lat nasz kraj pogrąża się coraz bardziej w głębokim kryzysie demograficznym. Tragiczną sytuację ludnościową Polski potwierdzają liczne raporty, przygotowane przez Organizację Narodów Zjednoczonych i Główny Urząd Statystyczny. W 2018 r. przyszło na świat 388 tys. dzieci, natomiast zmarło 414 tys. osób. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach liczba zgonów będzie coraz bardziej przewyższać liczbę urodzeń. Jedną z głównych przyczyn takiej sytuacji jest spadająca liczba kobiet w wieku rozrodczym, które urodziły się w latach 90. ubiegłego wieku lub na początku obecnego stulecia.

            W 1989 r. przyszło na świat 564 tys. dzieci, zmarło 383 tys. osób. Niestety, już w 1999 r. liczba urodzeń spadła do poziomu 382 tys. Po 10 latach transformacji ustrojowej liczba urodzeń zmniejszyła się aż o 188 tys. Ta dramatyczna sytuacja trwa do dzisiaj. Co więcej, w najbliższych latach ulegnie ona gwałtownemu pogorszeniu, ponieważ zmniejszająca się liczba kobiet w wieku rozrodczym będzie konsekwencją niżu demograficznego ostatnich dziesięcioleci. Oczywiście należy docenić wszystkie programy prospołeczne obecnego rządu. W tym kontekście niezwykle ważna jest inicjatywa obozu władzy z 2019 r., aby osoby do 26. roku życia mogły pracować i zarabiać bez płacenia podatku na rzecz państwa. To nowe prawo podatkowe może zmniejszyć skalę emigracji ludzi młodych. Gdyby nie mądra polityka prorodzinna obozu Zjednoczonej Prawicy, obecny krach demograficzny byłby jeszcze większy.

W lipcu 2017 r. Wydział Ludnościowy Departamentu Spraw Gospodarczych i Społecznych ONZ opublikował dokument dotyczący prognozy liczby mieszkańców na naszej planecie w roku 2100. Wnikliwa analiza tego ważnego i rzetelnego opracowania powinna być przedmiotem wielkiej debaty społecznej i politycznej przede wszystkim w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Dlaczego? Ponieważ dokument przygotowany przez ekspertów ONZ przewiduje wielką katastrofę demograficzną, która zagraża w szczególny sposób nie tylko Polsce, ale wszystkim narodom słowiańskim. Co więcej, Europa Środkowo-Wschodnia to jedyny region na świecie, który stoi w obliczu ryzyka prawdziwej zagłady biologicznej.

Eksperci ONZ twierdzą, że w 2100 r. liczba mieszkańców naszej planety przekroczy 11 miliardów. Trzykrotny wzrost ludności nastąpi w Afryce. Obecnie w krajach afrykańskich mieszka 1 miliard 256 milionów ludzi, natomiast za 80 lat liczba ludności Afryki osiągnie 4 miliardy 467 milionów. Zasadniczo nie zmieni się liczba mieszkańców Azji. O jedną trzecią wzroście populacja Ameryki Północnej. Podobne zmiany nastąpią w Australii i Oceanii. O kilkanaście procent wrośnie także liczba mieszkańców Ameryki Łacińskiej. Jedyny kontynent, w którym pogorszy się o kilkanaście procent sytuacja demograficzna to Europa. Liczba mieszkańców zmniejszy się w sposób drastyczny przede wszystkim w krajach słowiańskich. Natomiast państwa Europy Zachodniej, przyjmując dziesiątki milionów imigrantów z różnych regionów świata, nie będą dotknięte kryzysem demograficznym tak głęboko, jak kraje byłego Bloku Wschodniego.

            Jak będą wyglądać kraje słowiańskie w roku 2100? Liczba ludności Białorusi zmniejszy się o ok. 20%. Obecnie mieszka w tym kraju 9 milionów 468 tys. Za 80 lat liczba ta zmniejszy się o 2 miliony. Podobny proces nastąpi w Czechach – spadek z 10 milionów 618 tys. do 8 milionów 892 tys. Liczba mieszkańców Litwy zmniejszy się o jedną trzecią. Podobny dramat wydarzy się na Słowacji – spadek z 5 milionów 448 tys. do 3 milionów 834 tys. Wielka zagłada biologiczna czeka Ukrainę. W tym kraju liczba mieszkańców zmniejszy się prawie o połowę.

Równie dramatyczna prognoza demograficzna dotyczy także Polski. Według raportu ONZ, w 2100 r. w naszym kraju będzie mieszkać 21 milionów ludzi. Jest to tzw. wariant średni, który zakłada m.in. wzrost poziomu dzietności do 1,76. Warto jednak w tym miejscu podkreślić, że w 2019 r. poziom dzietności wynosi zaledwie 1,44. Przyjmuje się, że dopiero współczynnik dzietności między 2,10 a 2,15 jest wartością zapewniającą prostą zastępowalność pokoleń. Czy jest możliwy znaczący wzrost dzietności w naszym kraju? Jeśli nie będzie wzrostu liczby urodzeń i jeśli wystąpią negatywne trendy migracyjne, to w 2100 r. w Polsce będzie mieszkać zaledwie kilkanaście milionów mieszkańców.

            Trudno zrozumieć obecną zmowę milczenia wobec tych dramatycznych prognoz. Przecież dane statystyczne są w otwartym dostępie. Wystarczy kliknąć w Internecie i przeczytać. Dlaczego katastrofa demograficzna nie stanowi głównego tematu naszej debaty politycznej? Kto odpowiada za obecną sytuację? Oprócz odpowiedniej polityki prorodzinnej, ważnym elementem polityki ludnościowej każdego państwa jest polityka migracyjna. Gdy chodzi o Polskę, od wielu lat tysiące Polaków mieszkających na Wschodzie czekają na powrót do Macierzy. Kilkadziesiąt lat temu ich samych lub ich przodków wypędzono brutalnie z ich własnych domów i w bydlęcych wagonach wywieziono w głąb Syberii czy Kazachstanu. Umożliwienie tym Polkom i Polakom powrotu do Ojczyzny może mieć niewielki pozytywny wpływ na sytuację demograficzną w naszym kraju. Jednak najtrudniejszym wyzwaniem będzie zmiana mentalności ludzi młodych. Przezwyciężenie zapaści demograficznej wymaga przede wszystkim kształtowania postaw odwołujących się do takich wartości jak ojczyzna, naród, rodzina, patriotyzm czy sprawiedliwość społeczna.

 

Źródło: Andrzej Kobyliński, Kryzys demograficzny w Polsce, „Rycerz Niepokalanej” 769(2020)6, s. 34-35.