Dobrym pomysłem byłoby zwołanie Synodu ds. Europy Środkowo-Wschodniej – mówi w tygodniku "Sieci" ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z UKSW. Według uczonego w ramach „decentralizacji” Kościoła katolickiego, którą zarządził papież Franciszek, a która swoimi korzeniami sięga całe dziesięciolecia wstecz, musimy obronić nasze rozumienie katolicyzmu. W przeciwnym razie zdominuje nas liberalna wizja forsowana przez Kościoły na zachodzie Europy.

 

 

„Od kilkudziesięciu lat w Kościele trwa gorący spór o przyszłość katolicyzmu między dwoma obozami, które można nazwać umownie – odwołując się do terminologii politycznej – konserwatywnym i liberalnym. To dwa płuca, którymi oddycha Kościół” - powiedział filozof w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”.

Przywołał tu słowa jednego z liderów skrzydła liberalnego, zmarłego w 2012 roku kardynała Carlo Marii Martiniego. „Jego zdaniem Kościół katolicki jest opóźniony w rozwoju o 200 lat, ponieważ nie przyswoił sobie dziedzictwa oświecenia. Martini twierdził, że najpilniejszym zadaniem powinno być teraz zlikwidowanie tego cywilizacyjnego zapóźnienia i dogonienie świata” - wskazał ks. Kobyliński.

Kapłan podkreślił, że konflikt między konserwatystami a liberałami przybrał na sile zwłaszcza za pontyfikatu Benedykta XVI.

 

W 2013 roku, uważa uczony z UKSW, rozpoczęła się rewolucja w dosłownym tego słowa znaczeniu. „Kluczowe dla zrozumienia tego procesu jest pojęcie użyte przez papieża Franciszka w programowym dokumencie jego pontyfikatu, adhortacji „Evangelii gaudium” z 2013 r., a mianowicie „decentralizacja”. Na tym przykładzie widać różnice między pontyfikatami Ratzingera i Bergoglio. Pierwszy dążył do obrony jednej uniwersalnej doktryny dla całego katolicyzmu. Drugi z kolei uznał niemożność obrony takiego modelu i postawił na decentralizację dotyczącą także kwestii doktrynalnych” - powiedział.

Jak wskazał dalej, kolejnym etapem tego procesu był Synod Amazoński, który otwiera drogę do kapłaństwa dla żonatych mężczyzn; za tym opowiedziała się większość biskupów i prawdopodobnie uwzględni to papież Franciszek w swojej posynodalnej adhortacji.

Nieco inaczej jest w kwestii diakonatu kobiet, bo tutaj - podkreśla ks. Kobyliński - synod zatrzymał się w pół drogi. „Jest zgoda, by kobiety pełniły zarezerwowane do tej pory dla mężczyzn posługi lektora i akolity, które nie są jednak związane z kapłaństwem. Kwestia diakonatu żeńskiego została natomiast skierowana do dalszego badania w komisji” - powiedział rozmówca tygodnika „Sieci”.

 

Ksiądz zwrócił uwagę, że kontynuacją tych reform będzie Droga Synodalna, która rozpoczyna się 1 grudnia w Niemczech. To swoisty proces synodalny, w którym na równej stopie uczestniczyć będą biskupi i świeccy; Droga Synodalna, jak wiadomo, zajmuje się czterema tematami: kwestią podziału władzy w Kościele, celibatem, rolą kobiet oraz moralnością seksualną, zwłaszcza homoseksualizmem. Ks. Kobyliński wskazuje, że tylko mniejszość w Kościele w Niemczech przeciwstawia się zmianom w tych obszarach, mówiąc nawet o schizmie. Zdaniem filozofa to jednak spóźnione słowa.

 

„Powiedzmy sobie otwarcie: niewidzialna schizma w Kościele katolickim jest faktem od lat 60. XX w. Symboliczną datą jest rok 1968, czyli publiczne odrzucenie encykliki „Humanae vitae” Pawła VI przez wiele episkopatów na Zachodzie. Od tamtego czasu negowanie wielu podstawowych prawd wiary i moralności stało się powszechne nawet wśród duchowieństwa. Schizma niewidzialna na poziomie doktrynalnym więc istnieje, natomiast dziś grozi nam niebezpieczeństwo schizmy oficjalnej” - zaznaczył kapłan.

 

W jego ocenie schizma formalna jest jednak mało prawdopodobna, bo zmiany dokonywane w niektórych krajach przez stronę liberalną są na świecie po prostu stopniowo akceptowane.

Ksiądz zauważył, że proces zmian w Kościele katolickim ma swoje źródło w filozofii Immanuela Kanta, a konkretnie w kategorii autonomii moralnej. W myśl tej koncepcji decydujące dla życia chrześcijańskiego jest indywidualne sumienie, a nie ogólne normy moralne, tradycja czy prawo naturalne. W tej koncepcji nawet nauczanie papieskie musi skapitulować przed sumieniem jednostki.

Według ks. Kobylińskiego w ramach procesu decentralizacji i synodalizacji Kościoła „katolicy w coraz większym stopniu będą dążyć samodzielnie do odnalezienia prawdy”. Gdy idzie na przykład o homoseksualizm, jedni uznają go za da Boży, a inni za obiektywne nieuporządkowanie. W ocenie księdza Kościół katolicki idzie w pewnej mierze drogą anglikanizmu.

 

Co w tej sytuacji robić w Polsce? Kapłan przekonuje, że musimy bronić naszej polskiej specyfiki przeżywania i rozumienia wiary i moralności. Zdaniem filozofa należy pokazać nasz model decentralizacji, który on nazywa katolicyzmem słowiańskim lub środkowoeuropejskim. Idzie o religijność takich krajów jak Polska, Słowacja, Litwa, Ukraina, Węgry czy Chorwacja. Jak sądzi kapłan, byłoby dobrym pomysłem zwołać Synod ds. Europy Środkowo-Wschodniej. W przeciwnym wypadku - ostrzega - oddamy pole liberalnym Kościołom z zachodu Europy. Zagrożenie jest poważne, bo - podkreśla - wiceszef episkopatu Niemiec, bp Franz-Josef Bode, już zaproponował zwołanie Synodu ds. Europy, który miałby niemiecką wizję Kościoła przenieść na cały kontynent.

bsw/"Sieci"