Tygodnik "Sieci" ujawnił w najnowszym numerze kulisy kłamstwa na temat generała Andrzeja Błasika. Przypomnijmy, że dowódca Sił Powietrznych w latach 2007-2010 był jedną z ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem z 10 kwietnia 2010 r. Dowódcy, pośmiertnie awansowanemu do stopnia generała, zarzucano wielokrotnie, że- będąc pod wpływem alkoholu- naciskał na załogę. 

Ewa Błasik, wdowa po generale, długo walczyła z kłamstwami oczerniającymi jej tragicznie zmarłego męża. Skąd wzięła się historia o Błasiku w kokpicie? Kulisy tej sprawy odsłania dziennikarz Marek Pyza. Jak pisze w swoim okładkowym artykule "Jak wrobili Błasika", udało mu się dotrzeć do nagrania z ostatniego posiedzenia komisji Jerzego Millera. 

"Dyskusja ekspertów, którzy mają wyjaśnić śmierć państwowej elity, wygląda na farsę. Do ostatnich minut toczone są absurdalne spory, jak zapisać w raporcie to, czym nas karmiono przez długie miesiące, a co nie daje się udowodnić"-pisze dziennikarz "Sieci". Jak dodaje, członkowie KBWLLP sami przyznali, że forsowana w raporcie teza nie da się udowodnić. "Mimo to założone przez nich na początku tezy – wina załogi i naciski ze strony gen. Błasika – zostają podtrzymane, choć nic tu nie trzyma się kupy"-zauważa Marek Pyza. Z zebranych przez dziennikarza materiałów wyłania się wprost przerażający obraz! 

Nagranie, o którym pisze Pyza pochodzi z 25 lipca 2011 r. Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przyjmowała wówczas końcowy raport ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Przed przyjęciem raportu rozgorzała jednak dyskusja nad kilkoma "newralgicznymi" punktami dokumentu-relacjonuje redaktor. Jak dodaje, to szef komisji, ówczesny szef MSWiA, Jerzy Miller, jest tu centralną postacią. 

"Chwilami można odnieść wrażenie, że wciela się on w rolę adwokata diabła, by sprowokować swoich podwładnych do klarownego wyjaśnienia wątpliwych fragmentów dokumentu. Być może tkwi w tym nawet jakaś siła, bo w ostatnim dniu pracy swojego zespołu z pozycji laika zadaje „ekspertom” wiele trudnych pytań"- pisze Marek Pyza. Skąd cudzysłów? Eksperci nie potrafią bowiem wytłumaczyć szefowi komisji kluczowych ustaleń. Zaczyna się chaos i nawet Miller nie jest w stanie go opanować. 

Co więcej, jak zwraca uwagę autor artykułu, Jerzy Miller przez rok i 3 miesiące nie opanował podstawowej terminologii, a jego wypowiedzi, w ocenie dziennikarza, brzmią, jak gdyby komisja dopiero rozpoczęła prace nad wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, "a jej szef – niemający wcześniej do czynienia z tymi zagadnieniami – brał korepetycje z lotniczego elementarza". Mimo iż, jak wskazuje Pyza, nie ma na to dowodów, komisja jest przekonana, że w kokpicie w ostatnich chwilach tragicznego lotu prezydenckiej delegacji do Katynia znajdował się gen. Andrzej Błasik. Jak dodaje autor, nawet zakładając, że ówczesny dowódca Sił Powietrznych rzeczywiście był w kokpicie, eksperci Millera nie potrafili zgodzić się, czy jego obecność zakłócała pracę załogi, cz też nie. Wyraźnie natomiast widać intencję obarczenia generała winą za całą tragedię. 

"Nie są ustalane fakty, ale wydźwięk raportu. Błędów załogi mają dowodzić… wrażenia badaczy"- podkreśla Pyza, który zwrócił uwagę, że minister Jerzy Miller zadał pytanie, czym jest próbne podejście do lądowania. Są momenty, kiedy cała komisja wybucha śmiechem, deliberuje nad istnieniem zasady "cichego kokpitu", po czym dochodzi do wniosku, że taka zasada nie istnieje, powinnościami rosyjskich kontrolerów oraz innymi kwestiami, nie mogąc jednak osiągnąć żadnego konsensusu. Zdaniem dziennikarza, jest to tym bardziej niepokojące, że miało miejsce na końcowym posiedzeniu komisji. 

„Właściwie możemy zacząć pracę od początku”- stwierdza w pewnym momencie ówczesny szef MSWiA. Według Marka Pyzy, członkowie komisji "zajmowali się zmyślaniem". Dziennikarz "Sieci" przypomina, jak przez wiele miesięcy przedstawiano załogę Tupolewa jako "źle wyszkolonych samobójców", którzy uparli się, aby nad lotniskiem w Smoleńsku, które nie miało systemu ILS, przeprowadzić odejście w automacie. 

"W lutym i kwietniu 2011 r. komisja dowiedziała się od Rosjan, że to prawidłowe działanie. Przeprowadziła testy na tupolewie o numerze 102. Okazało się, że to wykonalne, więc załoga zachowała się prawidłowo. To członkowie komisji wyszli więc na nieuków"-podkreśla. 

yenn/wPolityce, Fronda.pl