Nowa lewica potępia likwidację pomników ku czci sowietów i obecność patriotycznych pomników w przestrzeni publicznej


Mogłoby się wydawać, że nowa lewica spod znaku „Krytyki politycznej” mogłaby się odwoływać do innej tradycji politycznej niż nie dostrzeganie zbrodniczości komunizmu. Wydawało by się, że nic nie stoi lewicy na przeszkodzie by potępiać sowietów, komunizm, komunistyczne zbrodnie, odwoływać się do tradycji przedwojennego PPS czy Solidarności. Jednak jak wynika z wywiadu opublikowanego na portalu „Krytyki politycznej” lewicowcy biorą w obronę sowieckie pomniki plugawiące przestrzeń publiczną w naszym kraju i problem widzą w pomnikach ku czci polskich patriotów. Tak jakby ofiarami sowietów nie padły miliony zgwałconych kobiet, tak jakby miliony rolników nie były więzione za sprzeciw wobec kolektywizacji, tak jakby w PRL nie byli dyskryminowani przedstawiciele patriotycznej lewicy, ta jakby sowieci nie zlikwidowali demokracji na ziemiach polskich, tak jakby komuniści przez dekady nie traktowali robotników i chłopów jak śmieci.


W opublikowanym na stronie „Krytyki politycznej” wywiadzie „Nie chodzi o to, by z młotem i kilofem atakować prawicowe pomniki” przeprowadzonym przez Jakuba Majmurka z Łukaszem Zarembą, autorem książki „Obrazy wychodzą na ulice”, ukazane zostało lewicowe spojrzenie na polityczny spór obecny w sztuce.

Zdaniem Łukasza Zaremby sztuka, też ta obecna w przestrzeni publicznej, jest polem sporu politycznego między liberalnym „centrum, a populistyczną prawicą”. W ramach tego sporu centroprawica „raczej chętnie, choć dyskretnie i po cichu, demontowała niewygodne ideologicznie pomniki – ostatnio na przykład warszawski pomnik „czterech śpiących” usunięty z placu Wileńskiego pod pretekstem budowy drugiej linii metra (pomnik upamiętniający żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zginęli na ziemiach polskich podczas II wojny światowej – przyp. red.). Dopiero w trakcie budowy zdecydowano, że pomnik nie wróci już na swoje miejsce. Taki wstydliwy, utajony odgórny ikonoklazm”.


Komentując tą wypowiedź warto zwrócić uwagę na jej szokujące aspektu, ukazujący co i jak jest dziś przez lewice nazywane. Rzekome liberalne centrum staje w obronie pomnika ku czci sowieckiego okupanta w miejscu w którym w budynkach na około znajdowały się katownie NKWD i UB w których sadystycznie mordowano polskich patriotów. Lewica mianem liberalnego centrum nazywa środowisko uznające za coś złego usuwanie pomników ku czci totalitarnych zbrodniarzy. Przy okazji mianem centroprawicy określone jest PO. Ciekawe jest też to czy tolerancja wobec pomników ku czci totalitaryzmu, u lewicy, ogranicza się tylko do lewicowych zbrodniarzy z Rosji, czy dotyczyła by też równie lewicowych nazistowskich zbrodniarzy z Niemiec.


Łukasz Zaremba w swoim wywiadzie stwierdził też, że „konflikt o obrazy artystyczne z galerii sztuki przeniósł się do teatrów – najlepszym przykładem wojna o Klątwę. Tam największe kontrowersje budziły ponownie wyjęte z kontekstu pojedyncze obrazy, sceny, konkretnie scena z figurą papieża Jana Pawła II. To te obrazy – które wydostały się spod kontroli grup przekonanych, że mają do nich wyłączne prawa – bezpośrednio ogniskowały emocje, nie cały spektakl, ani nawet przestępstwa pedofilii w kościele”.


Warto przypomnieć lewicowcom, że największe kontrowersje budzi to, że pornograficzne, zboczone i pełne nienawiści „obrazy artystyczne” czy równie patologiczne sztuki teatralne, budzą kontrowersje bo są finansowane z przymusowych podatków obywateli, nie zainteresowanych tym by ich pieniądze były marnowane na lewicową pełną mowy nienawiści propagandę. Lepiej było by gdyby pieniądze marnowane na sztukę nowoczesna, będąca kanałem lewicowej propagandy, zostawały by w kieszeniach podatników, a nie były przekazywane przez biurokratów lewicowym agitatorom. Warto też zwrócić uwagę, że lewica nieustannie głosi kłamstwo o rzekomej pedofilii w kościele. Kłamstwo to jest nieustannie głoszone by ludzie zaczęli traktować je jako prawdę pomimo że lewica nie ma dowodów na swoje bzdurne i bezpodstawne pomówienia.


Jak wynika z wywiadu dla lewicy bardzo ważna jest walka z krzyżem w przestrzeni publicznej, i sprzeciw wobec upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Lecha Kaczyńskiego i Jana Pawła II. Według Łukasza Zaremby, nie należy ograniczać się do wytykania nieporadności i brzydoty artystycznej w tych pomnikach, trzeba też dostrzec kontekst polityczny ich formy. Twórczość bowiem to pewien wizualny język, za którym stoją przekonania i praktyka. Język pomników patriotycznych „cechuje się takimi elementami, jak wysoki stopień dosłowności i pewien rodzaj realizmu, ale taki, który ma mieć jednocześnie godnościowy, podniosły charakter. Ten język wymaga dużej skali, postumentu, pełnopostaciowych figur. To język dziewiętnastowieczny, imperialny: największe pomnikomanie to przecież druga połowa XIX wieku i totalitaryzmy XX wieku. Pomniki Kaczyńskiego są duże i ciężkie, są też drogie, mogą kosztować 200–300 tysięcy złotych, co wynika z tego, że nie są produkowane seryjne”.


W opinii Łukasza Zaremby „taka forma tradycyjnych pomników odpowiada wizji pamięci i wizji historii, a także wizji władzy – to historia pojedynczych postaci, Bohaterów Narodowych, bohaterów jak z Thomasa Carlyle’a, którzy prowadzą narody; to polityka imperialna, autorytarna; to pamięć nie o procesach i życiu społecznym, ale momentach i zwrotach historycznych”.


Opisując pomnik smoleński na placu Piłsudskiego, Łukasz Zaremba stwierdził, że monument ów ma przesłanie będące niedopuszczalną kopią przesłani pomników ofiar holocaustu (wdać, że jednak i lewica ma swoje jakieś sacrum i nienaruszalne tabu). Zdaniem Łukasza Zaremby „najbardziej niepokojąca w pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej jest jego podziemna część. Światła umieszczone pod poziomem chodnika nieuchronnie przypominają, że PiS ciągle kopie w smoleńskich grobach – metaforycznie i dosłownie, gdyż nieuchronnie uruchamiają się makabryczne skojarzenie z ekshumacjami”.


Łukasz Zaremba komentując umieszczenie pomnika smoleńskiego na placu Piłsudskiego przypomniał (w duchu klasycznych antypatriotycznych skojarzeń lewicy), że „Plac Piłsudskiego to centralny plac w stolicy, atrakcyjny dla każdej władzy. Np. w czasie okupacji nosił imię Adolfa Hitlera, naziści stawiali tam symbole własnej dominacji, niszczone w ramach konspiracyjnego ikonoklazmu. Zajęcie tego placu to oczywiście przede wszystkim gest autoprezentacji władzy, ukazywania jej nadrzędności (nad władzą lokalną, nad różnie definiowaną opinią publiczną), to performans autorytarności, sprawczości”. Przy okazji dyskusji o placu Piłsudskiego publicysta „Krytyki Politycznej” i jego rozmówca wyrazili ubolewanie z powodu likwidacji po I wojnie światowej przez władze niepodległej Polski, rosyjskiego symbolu dominacji soborów Aleksandra Newskiego, który „w czasie I wojny światowej stał się on świątynią wielowyznaniową”.


W opinii Łukasza Zaremby umieszczenie pomnika somoleńskiego na placu Piłsudskiego „umożliwia też sprytną naturalizację polityki rządzącej partii za pomocą krajobrazu”.


Łukasz Zaremba nie chce „bronić prawicowych pomysłów na dekomunizację” bo jego zdaniem „poza wieloma argumentami historycznymi i społecznymi za utrzymaniem pomników z okresu PRL, należy pewnie pamiętać, że dekomunizacja ma strukturę paranoiczną, proces czyszczenia przestrzeni publicznej ze „śladów komuny” będzie trwał wiecznie, gdyż jest poręcznym narzędziem w walkach politycznych”.


Zdaniem Łukasza Zaremby jest wiele „pomników i obrazów, których obecność w przestrzeni publicznej o wiele trudniej obronić”. Jednym z nich jest „pomnik Romana Dmowskiego przy placu na Rozdrożu. Kiedy w 2006 roku go odsłaniano, protestowali między innymi Marek Edelman i Maria Janion”. Zdaniem rozmówcy lewicowego portalu „pomnik Dmowskiego kondensuje dziś uczucia ksenofobiczne, nacjonalistyczne, rasistowskie” i powinno się z nim walczyć inspirując się działaniami lewicy z USA. „Chodzi na przykład o zdejmowanie pomników z postumentów, ale też zasłanianie ich, przebieranie, podmianę plakietek, ale i tworzenie map rasistowskich pomników”.


Innym pomnikiem który budzi sprzeciw lewicy jest pomnik Małego Powstańca. Zdaniem Łukasza Zaremby ten „pomnik to symbol polityki historycznej starszej niż PiS, mówiącej o szlachetnym męczeństwie całego narodu, łącznie z jego dziećmi. Poza tym, że zakłamuje historię (dzieci nie mogły przecież walczyć w powstaniu), wpisuje śmierć i ofiarę w codzienność Warszawy, nawet ofiarę (z) dzieci. Czy to oczywiste wzory dla dzisiejszych mieszkańców, dla dzieci?”.


Lewicy nie podobają się „wszechobecne murale o tematyce powstania warszawskiego” oraz to, że „IPN deklaruje obecnie, że głównym celem Instytutu będzie w najbliższym czasie badanie i upamiętnienie rzezi wołyńskiej. Można się spodziewać, że kolejne pomniki będą działały silnie antyukraińsko, wzmacniając uprzedzenia wobec licznie mieszkających w Polsce Ukraińców”.


Dla lewicy stawianie pomników samo w sobie jest zbyt konserwatywne. Bardziej lewice inspiruje wizualne przesłanie demonstracji za zabijaniem nienarodzonych dzieci. W tym i aktywność wizualna zwolenników aborcji w mediach społecznościowych. Zdaniem Łukasza Zaremby „doświadczenie Czarnego Protestu pokazuje być może, że lewicowa czy postępowa ikonografia musi być oparta na wielu obrazach i wielu kanałach cyrkulacji”. W opinii Łukasza Zaremby lewica musi zadbać o wprowadzenie do przestrzeni publicznej nowej estetyki i nieobecnych w dominującej ikonosferze tematów klasowych i ekonomicznych.


Odnosząc się do wywiadu ze strony lewicowego portalu, muszę przypomnieć, że prawica, konserwatyści, katolicy, narodowcy muszą sobie uświadomić, to o czym lewica mówi głośno, i to do robi od dekad - kultura, sztuka, przestrzeń publiczna, jest terenem walki ideowej. Jak na razie lewica dominuje w tym obszarze, i dzięki tej dominacji narzuca swój pogląd na świat. Pop kultura, kultura, są lepszymi kanałami propagandy politycznej, kształtowani wzorców zachowań niż klasyczne przekazy propagandowe. By przetrwać, by lewica nas nie zniewoliła i nie eksterminowała, musimy z lewicą walczyć na forum kultury i sztuki.


Jan Bodakowski