O tym jak odmawiać Litanię loretańską, aby była ona wołaniem serca, a nie jedynie bezmyślnym powtarzaniem formułek, opowiada o. Paweł Gomulak ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

Jak odmawiać Litanię loretańską, by nie stała się powtarzanym pustosłowiem, a głęboką modlitwą, wołaniem serca?

Rzeczywiście Litania do Najświętszej Mary Panny to jedna z najczęściej odmawianych modlitw. Niestety, bardzo często czynimy to mechanicznie, nie zastanawiając się nad sensem wypowiadanych słów. Tymczasem Litania loretańska kryje w sobie ogromną głębię - ludzkie słowa i wezwania są niejako otulone tchnieniem Ducha Świętego. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie jest to, oczywiście, tekst natchniony, ale tchnienie Ducha Świętego można wyczuć w poszczególnych wezwaniach. Odnosi się wrażenie głębokiej zażyłości Maryi - Miriam z Duchem Świętym, którego jest oblubienicą, ukochanym stworzeniem, niepokalaną owieczką w owczarni Dobrego Pasterza. Odmawiając wezwania litanii, zawsze ciekawi mnie relacja, jaka przeplata się niejako za plecami słów, jakie wypowiadam. Pełne miłości i dumy spojrzenie Boga Ojca. Tego, który przecież z ogromną miłością ukształtował Miriam już w łonie Jej matki. Za każdym razem, gdy pochylam się nad wezwaniami Litanii loretańskiej, przychodzi mi na myśl treść psalmu 139, gdzie w wersecie 13 ukazana jest intymna relacja Boga Ojca ze stworzeniem - Bóg, który tka osobę. Proszę wybaczyć mi być może zbyt prozaiczne spojrzenie na tę sytuację, ale za wezwaniami tej modlitwy kryje się dla mnie pełne czułości spojrzenie Boga Ojca, który tka życie Miriam w łonie Jej matki. Zatem wezwania litanii są zapisem relacji stworzenia ze Stworzycielem. Budzi ona bardziej mój podziw dla Stwórcy niż koncentrowanie się tylko na osobie Maryi. Owa relacja jest niesamowita, pełna czułości, wierności Maryi i dumy Stworzyciela z dzieła swoich rąk. Maryja staje się dla mnie zachętą, abym i ja stawał się stworzeniem, z którego Stwórca jest dumny. Moje życie powstało bowiem w taki sam sposób - jest na nim pozostawiony odcisk palców Stworzyciela, kiedy tkał mnie w łonie mej matki. I chociaż nadal nie potrafię być tak wiernym Bogu jak Maryja, to patrząc na Ich niezwykłą relację, rodzi się we mnie pragnienie, aby taką ścieżką podążać. Tym dla mnie jest Litania loretańska.

O ile nie mamy problemu z rozumieniem wezwań w stylu „Matko dobrej rady”, „Stolico mądrości” czy „Przyczyno naszej radości”, to już inne zawołania, jak np. „Domie złoty”, „Wieżo z kości słoniowej” czy „Arko przymierza” wymagają pewnej wiedzy teologicznej.

„Domie złoty” - wezwanie składa się z dwóch bardzo nośnych znaczeniowo rzeczywistości. Pierwsza z nich to dom - synonim bezpieczeństwa, najpiękniejszych chwil i wspomnień, ale również miejsce, do jakiego człowiek powraca z rozrzewnieniem. W objawieniach św. Faustyny można natrafić na słowa Jezusa, który pragnie odpoczywać w jej sercu. Moment komunii eucharystycznej, kiedy On jest fizycznie w nas obecny. To doświadczenie wielu mistyków - także św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Człowiek staje się domem dla Boga.

I wreszcie złoto. Zazwyczaj kojarzymy je z przepychem. Patrząc jednak na życie Maryi, nie o takie bogactwo chodzi - żyła bowiem ubogo. Złoto jako kruszec charakteryzuje się tym, że nie ulega korozji, jego blask i właściwości są trwałe. Takie było życie Maryi, która zachowała swoje piękno. Blaskiem cnót wciąż lśni Ona przed obliczem Boga.

Dom i złoto w połączeniu wskazują jednocześnie na świątynię w Jerozolimie, którą wzniósł Salomon. Zarówno posadzka, ołtarz, jak i wszystkie sprzęty wykonane były ze złota (por. 1Krl 6,20-22). Podobnie jak Świątynia Jerozolimska była miejscem obecności Jahwe, tak życie Maryi stało się domem złotym dla Wcielonego Boga. Wezwanie to przypomina mi o tym, że codziennie i ja staję się domem dla Jezusa, którego przyjmuję. Zawołanie to stanowi zachętę, by ten dom był złoty nie przepychem, ale moją wiernością Ewangelii - by nie płowiał i nie tracił swego blasku.

A jak rozumieć wezwanie „Arko przymierza”?

Łączy się ono z poprzednim. Arka przymierza znajdowała się w Świątyni Jerozolimskiej. Przechowywano w niej się tablice kamienne, na których Jahwe zawarł przymierze z Narodem Wybranym. Jednak człowiek łamał kolejne „umowy” z Bogiem. Dlatego przez proroków zapowiadał przymierze, którego nic nie będzie w stanie złamać - przymierze wieczne. Prawo wypisane nie na kamiennych tablicach, ale w sercach ludzi. To przymierze stało się faktem dzięki Passze Jezusa Chrystusa. Maryja jest Arką przymierza przez fakt wcielenia. Św. Jan w prologu do Ewangelii napisze: „Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot swojej obecności pośród nas”. Tym namiotem jest Maryja. Stała się Ona tabernakulum - takim, jakie znajduje się w naszych kościołach, gdzie Słowo staje się Ciałem. To wezwanie stanowi przypomnienie, że tak jak Maryja jest Arką Przymierza, która nosi w sobie Chrystusa - szczególnie wtedy, gdy idzie brzemienna do św. Elżbiety, stając się pierwszą misjonarką - również i ja mam być arką przymierza w oczach innych ludzi, niosąc w sobie Jezusa i przypominając, że Bóg jest wierny swoim obietnicom. Wzywa mnie do świadectwa, bo ze świątyni, namiotu spotkania - kościoła, Chrystus wychodzi na zewnątrz, do życia codziennego we mnie.

A jaki sens ma wezwanie „Wieżo z kości słoniowej”?

Znowu zawiera ono w sobie dwa bardzo bogate znaczeniowo zwroty. Pierwszy nawiązuje do wieży. Psalm 71 zwraca się do Boga jako niezawodnej ucieczki, wieży warownej. To widoczne z daleka miejsce schronienia i obrony, bezpieczeństwa. Jest odbiciem potęgi tego, który ją wzniósł. Z kolei kość słoniowa oznacza piękno, subtelność i delikatność. Słysząc o niej, przychodzi na myśl dialog oblubieńca z oblubienicą z księgi Pieśni nad Pieśniami: Szyja twa jak wieża ze słoniowej kości (Pnp 7,5). Smukła i piękna. Wezwanie to przypomina nam życie Maryi. Jej wewnętrzne piękno, nienaruszone skazą grzechu i niewierności. Jest Ona wieżą nie do zdobycia przez przeciwnika, bo Jej siłą jest Jahwe. Za każdym razem, gdy mam styczność z ludźmi uwikłanymi w grzechy, czasami z tymi, którzy wciąż doszukują się we wszystkim działania złego ducha, przypominam, że żyjąc w jedności z Bogiem, stajemy się wieżą nie do zdobycia przez przeciwnika.

NOT. MD
Echo Katolickie 19/2015
za: opoka.org.pl