Portal Fronda.pl: Podczas wczorajszego meczu Polska-Rosja doszło do nieprzyjemnego incydentu. Jeden z zawodników, Aleksiej Spiridonow miał splunąć w kierunku grupy polskich kibiców. W tej grupie był także Pan. Jak dokładnie wyglądała sytuacja?

Marek Matuszewski, poseł PiS: Wraz z grupą kibiców, już po zakończeniu meczu, stałem przy barierce, odgradzającej nas od schodzących z parkietu zawodników. Był duży rwetes, kibice śpiewali, krzyczeli, cieszyli się z wygranego spotkania. Tymczasem Aleksiej Spiridonow, z którego osobą wiąże się wiele skandali, splunął w twarz wielu kibiców.

Na co Pan dość mocno zareagował.

Proszę mnie zrozumieć – pokazałem mu gest Kozakiewicza, bo zachowanie siatkarza było po prostu nieprawdopodobne. Tak wyglądało całe zajście.

Pojawiają się jednak głosy, że polscy kibice mieli prowokować rosyjskiego zawodnika, krzycząc do niego na przykład hasła o aneksji Krymu. To prawda?

Wśród kibiców pojawiały się różne głosy, ale absolutnie nie słyszałem, by ktoś powiedział jakieś obraźliwe słowo na tego zawodnika. Niektórzy krzyczeli „daswidania”, co przecież znaczy tylko „do widzenia”. Tam nie było niczego, co mogłoby sprowokować siatkarza. Emocje, owszem, były, ale jak na każdym meczu. Wiadomo jednak, że Spiridonow to zawodnik, który już wcześniej źle wypowiadał się o Polakach. Po jednym z meczów pokazał w kierunku trybun gest, jakby miał strzelać. To wszystko powoduje, że siatkarz jest emocjonalnie odbierany przez Polaków. Kapitan rosyjskiej drużyny już przeprosił za to zachowanie, więc myślę, że na tym trzeba poprzestać.

Rozm. MaR