Znany filozof religii, prof. Zbigniew Mikołejko przyłącza się do obrońców prof. Hartmana. W rozmowie z magazynem „Polska The Times” przekonuje m.in., że ten kulturowy zakaz, jakim jest „tabu kazirodztwa” to tylko mit nieuzasadniony genetycznie.

Reakcja na słowa prof. Hartmana jest przesadna. Nic wielkiego tak naprawdę się nie stało. W końcu istnieje kilka europejskich krajów, gdzie prawny zakaz kazirodztwa nie obejmuje osób dorosłych” - mówi prof. Mikołejko.

Kazirodztwo to jest być może najstarszy zakaz kulturowy, który istnieje, w związku z tym złamanie, naruszenie tego zakazu czy też eksperymentowanie z nim jest dość wstrząsające. Co nie znaczy, że nie należy o tym rozmawiać - dodaje.

Mikołejko dziwi się, że wypowiedź Hartmana spotkała się z represjami ze strony różnych środowisk.

To skreślanie go z rozmaitych komitetów, wzywanie przed rzecznika dyscyplinarnego uniwersytetu… Tymczasem nic wielkiego tak naprawdę się nie stało” - broni Hartmana.

Filozof twierdzi, że „represja, która spotyka Hartmana, jest „zbyt radykalna, zbyt szeroka i zbyt na pokaz”.

Nie podzielam bardzo wielu poglądów prof. Hartmana w różnych sprawach i pewnego sposobu bycia, no, ale sekowanie go aż tak bardzo to, moim zdaniem, przekroczenie pewnych reguł” - przekonuje Mikołejko.

Obrońcy prof. Hartmana i piewcy jego szkodliwych tez niewątpliwie przyczyniają się do oswajania społeczeństwa z demoralizującymi praktykami. Tymczasem nasze media donoszą o przypadku niepełnosprawnej dziewczyny, która została zgwałcona przez swego ojca i wykorzystywana seksualnie przez brata. Jeśli kazirodztwo zostanie zalegalizowane, sprawcy  przestępstw seksualnych z udziałem osób z rodziny, będą mieli większe możliwości oddziaływania na swoje ofiary.  

ed/Polska the Times