- Nie kibicuję rządowi w sporze z Izraelem - powiedział na antenie TVN24 Leszek Miller odnośnie przyjętej w ubiegłym tygodniu przez Sejm nowelizacji Kpa.

W relacjach między Polską a Izraelem doszło do kolejnego kryzysu po tym, jak Sejm w czwartek przegłosował nowelizację Kodeksu postępowania administracyjnego. Nowelizacja zakłada, że nie będzie można stwierdzić nieważności decyzji wydanej z rażącym naruszeniem prawa lub bez podstawy prawnej, jeśli od jej wydania minęło 30 lat.

Zdaniem Izraela wspieranego przez USA ustawa uniemożliwi zwrot mienia potomkom ofiar holokaustu. Lapid nazwał polskie prawo "hańbą", a Departament Stanu USA wezwał do zaprzestania dalszego jej procedowania.

- Polski rząd musiał się liczyć z taką relacją: pytanie czy był na to przygotowany, czy znów został zaskoczony - stwierdził na ten temat Miller.

- Pytanie czy polski rząd miał dostatecznie dużo dobrej woli i czasu, by przeprowadzić ze stroną izraelską odpowiednie konsultacje. Wydaje się, że tego nie zrobiono - kontynuował.

Miller jest również ciekawy, jaka potrzeba polityki wewnętrznej sprawiła, że zdecydowane się na przegłosowanie ustawy właśnie teraz.

- Nie kibicuję polskiemu rządowi w tym sporze, bo ja temu rządowi w niczym nie kibicuje - stwierdził Miller.

Miller kibicuje za to Donaldowi Tuskowi.

- Donald Tusk jest dzisiaj politykiem najwyższego formatu. Kiedy już się władzę odbierze PiS-owi trzeba będzie odbudowywać reputację Polski na arenie międzynarodowej. Każdy przywódca odbierze telefon od Tuska - powiedział.

Rozmawiam co jakiś czas z Donaldem Tuskiem. Uważam, że chce wrócić, że chce czynnie włączyć się do polskiej polityki, chce najpierw podnieść znaczenie Platformy Obywatelskiej, a potem zbudować jak najszerszą koalicję, a potem rzucić rękawicę Jarosławowi Kaczyńskiemu. A Kaczyński obawia się Donalda Tuska - dodał.

jkg/tvn24