Ministerstwo Zdrowia, które jakiś czas temu omijając drogę ustawowej regulacji zaczęło dokładać się do morderczej procedury in vitro, postanowiło kolejny raz przyłożyć rękę do tego, by tylnymi drzwiami przepchnąć możliwość zabijania jeszcze większej ilości dzieci. Tym razem twierdzi, że jest na smyczy Komisji Europejskiej i w związku z tym MUSI zezwolić na sprzedaż pigułki aborcyjnej bez recepty.

Pigułka ellaOne, bo o niej mowa jest środkiem, który rzekomo można stosować w celu zapobieżenia poczęcia dziecka. Tyle że producent twierdzi, że można ją przyjąć nawet do 5 dni (120 godzin) po stosunku. Tymczasem prosta matematyka mówi nam, że jeśli plemnik potrzebuje około 12 godzin na dotarcie do jajeczka, to pigułką ellaOne można zabić dziecko nie tylko dopiero poczęte, ale również dziecko, które żyje 1, 2, 3 lub 4 dni.

Jak to jest możliwe? Unia na potrzeby koncernów farmaceutycznych założyła, bazując na stanowisku WHO, że ciąża zaczyna się od momentu zagnieżdżenia się dziecka w macicy, a nie w momencie jego poczęcia. W związku z tym kilkudniowe dzieci wyjęte są spod ochrony prawa. W rezultacie kobiety, oszukane przez koncerny farmaceutyczne i urzędników, którzy są na ich usługach, nieświadomie skazują na śmierć własne dzieci.

Ministerstwo Zdrowia to właśnie chce zapewnić obywatelom - aby każdy Polak, o ile tylko jest odpowiednio mały, mógł łatwiej być zabity. Koncernom farmaceutycznym zapewnią natomiast stały dopływ gotówki.

Aleksandra Musiał/Stopaborcji.pl