Rozpętała się w Polsce awantura w związku wystawieniem „Klątwy” S. Wyspiańskiego w bardzo swobodnej realizacji chorwackiego reżysera-skandalisty w warszawskim Teatrze Powszechnym.  Z relacji wynika, że powinien on był przemianować sztukę na „Bluźnierstwo i wezwanie do zbrodni” i nie wplątywać w ten skandal zasłużonego dla polskiej kultury Autora oryginału. Sprawą rozważania prawnej niemożności zbierania pieniędzy, by sfinansować zabójstwo Jarosław Kaczyńskiego oraz obrazy uczuć religijnych zajęła się prokuratura. Mnie porusza także inna sprawa. Sprawa p. Hanny Gronkiewicz-Waltz, Prezydent  Stołecznego m. Warszawy.

Wyłącznym właścicielem Teatru i fundatorem jego działalności jest właśnie Pani Prezydent. Otóż pamiętam doskonale dwa bardzo ważne fakty:  po pierwsze – pamiętam, iż w swoim czasie p. HG-W miała opinię osoby b. pobożnej. W swych wywiadach mówiła, iż przeszła głęboką formację w grupie Odrodzenia w Duchu Świętym. Powinna zatem być bardziej wrażliwa religijnie niż większość z nas, Polaków. A jakoś oznak tej szczególnej wrażliwości tu stwierdzić nie sposób.

To po pierwsze. A po drugie: W tej inscenizacji w sposób szczególnie podły potraktowano Jana Pawła II.  Z Jego figurą ze sterczącym członkiem aktorka dokonywała seksu rolnego. Paież powieszono, a na Jego szyi zawieszono tablicę „obrońca pedofilów”. Św. Jan Paweł II darzył Panią Hannę Gronkiewicz-Waltz szczególną sympatią. Byłem świadkiem bardzo szczególnego wydarzenia w czasie wizyty w Sejmie Ojca Świętego. Jednym z punktów programu było przedstawienie Dostojnemu Gościowi członków Władz RP.  Prezentacji dokonywał p. Premier Jerzy Buzek. Był tak przejęty, że kilkakrotnie pomylił funkcje i nazwiska przedstawianych osób. Między innymi – pomylił panie Hannę Suchocką (wówczas Ministra Sprawiedliwości) i Hannę Gronkiewicz-Waltz (wówczas Prezes NBP). W tym momencie papież uśmiechnął się i powiedział: „”ale ja przecież znam panią Hannę Gronkiewicz-Waltz”. A ona, wielce wzruszona i rozradowana przypadła ustami do papieskiej dłoni. Pani Gronkiewicz w tamtych czasach często bywała w Watykanie i za każdym razem doświadczała zaszczytu prywatnej audiencji u Ojca Świętego. Jeśli więc gdzieś „stępiała” wrażliwość religijna, to powinno zostać uczucie do człowieka, który obdarzał ją tak wspaniałą przyjaźnią.

Jerzy Kropownicki

jerzy-kropiwnicki.blog.onet.pl