- Prawo kaduka jakim posługuje się tu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zauważa Thomas Kirchner w artykule "Unia Europejska. Kto ma ostatnie słowo w Europie?" w internetowej wersji Sueddetsche Zeitung – czytamy na portalu tysol.pl
TSUE coraz częściej i śmielej próbuje wykraczać poza swoje kompetencje zawarte w traktatach. W ten sposób próbuje też stwarzać precedensy ingerowania w wewnętrzne sprawy i kompetencje krajów członkowskich Unii Europejskiej, a sztandarowymi jej obiektami ataku stały się Polska i Węgry.
- Nadrzędność prawa unijnego, nawet nad krajowym prawem konstytucyjnym, TSUE poprzez swoje orzecznictwo wypracowywał sobie niejako sam i to już od lat 60. Nie pojawia się to jednak nigdzie w prawie pierwotnym; W deklaracji w sprawie traktatu lizbońskiego państwa członkowskie jedynie odwołują się do tego priorytetu – pisze „SZ”.
Jak pisze niemiecka gazeta już otwartym tekstem TSUE próbuje tresować Niemcy, żeby następnie płynnie przeskoczyć na atakowanie Polski i Węgier. Co prawda – jak możemy się domyślać – z tych pozorowanych ataków na Niemcy nic nie wyniknie, ale szykowanie pretekstu dla krnąbrnych krajów nie chcących się podporządkować tzw. politycznej poprawności ws. rzekomego łamania praw człowieka i praworządności – to już tylko kwestia czasu.
- Politycznie jest tu otwarta flanka. Ale co jeśli wszyscy by tak argumentowali? Komisja widzi „niebezpieczny precedens”. Polscy politycy wielokrotnie powoływali się na wyrok Karlsruhe w sporze z UE w związku ze swoją reformą sądownictwa. Bruksela właśnie zwróciła się do polskiego rządu o wycofanie z ich Trybunału Konstytucyjnego ustawy, w której kwestionuje on prymat prawa unijnego. Premier Mateusz Morawiecki odpowiedział w czwartek: „Polska konstytucja ma pierwszeństwo przed prawem UE” - czytamy dalej.
Z tego właśnie powodu większość ekspertów i polityków przyjmuje z zadowoleniem postępowanie przeciwko Niemcom, pomimo niezdecydowania w tym względzie Komisji. Mam to – jak już wspomniano – pokazywać krajom takim jak Węgry i Polska, że „nie zaakceptuje po prostu nieprzestrzegania wyroku TSUE” - stwierdza Thu Nguyen z Instytutu Delorsa w Berlinie.
Z całością materiału można się zapoznać TUTAJ
mp/sueddeutsche.de/tysol.pl