Daniel Broessler przekonuje na łamach „Sueddeutsche Zeitung”, że nawet jeśli przeciwnikom nie uda się powstrzymać budowy Nord Stream 2, to polityczna cena jaką poniosą Niemcy nie będzie warta korzyści gospodarczych płynących z gazociągu.

- „Z politycznego punktu widzenia Nord Stream 2 już teraz jest ogromną inwestycyjną ruiną. Akurat kanclerz mogła i musiała zdawać sobie z tego sprawę. W pewnym sensie sama się tu okantowała. I teraz to samooszustwo się mści” – przekonuje niemiecki publicysta.

Dziennikarz podkreśla, że stanowcza krytyka wobec Rosji związana z próbą otrucia i aresztowaniem Aleksieja Nawalnego traci swoją wartość równolegle do kontynuowania przez niemiecki rząd wspólnej z Rosją inwestycji.

Broessler zauważa, że sam Nord Stream 2 jest narzędziem wzmacniającym rosyjski aparat władzy.

- „Ropa naftowa i gaz trzymają ten aparat w ruchu, dlatego wprowadzone w 2014 roku sankcje wobec Rosji za przemoc na wschodzie Ukrainy były wymierzone także w ten sektor. Nord Stream 2 wzmacnia system Putina i z tego powodu niemiecka postawa w sprawie gazociągu ma ogromną wagę dla Kremla. Czysty rurociąg to fikcja. Merkel wie zbyt wiele o systemie Putina, by móc sobie coś wmawiać w tej sprawie” – pisze.

Publicysta zarzuca też Angeli Merkel, że nie doceniła sprzeciwu wobec niemiecko-rosyjskiej inwestycji i nie uwierzyła w groźby amerykańskich sankcji.

- „Teraz niemiecki rząd stoi w obliczu podwójnej katastrofy. Z jednej strony Nord Stream 2 może stać się najdroższym w historii rurociągiem prowadzącym donikąd. Z drugiej strony spór ten psuje wyczekiwany nowy początek z USA pod rządami prezydenta Joe Bidena” – stwierdza.

kak/dw.com