Na antenie Radia ZET lider Nowoczesnej, Ryszard Petru wypowiedział się na temat śmierci Piotra S.- mężczyzny, który dokonał samospalenia w centrum Warszawy. 

"Niedobrze byłoby wykorzystywać to tragiczne wydarzenie do bieżącej polityki, ale co się ważnego jednak wydarzyło. To jest olbrzymia tragedia osobista i osób najbliższych tej osobie. Ważne jest to, żeby tego typu sytuacji więcej nie było"- stwierdził polityk. I o ile można w tej kwestii przyznać mu rację, to słowa, które wypowiedział później... Nijak nie przystawały do dość rozsądnego stanowiska. 

Zdaniem przewodniczącego Nowoczesnej, atmosfera polityczna w Polsce jest dziś najbardziej gorąca od 1989 r. Petru stwierdził, że w naszym kraju panuje... "pełzająca dyktatura". 

"Tu mamy samospalenie, ale niedługo może w kogoś cegłówką rzucić, czy zastrzelić. Tego bym bardzo w Polsce nie chciał"- zarzekał się.

Ryszard Petru podkreślił, że przyszedł czas, aby zastanowić się, "czy jako klasa polityczna nie powinniśmy zrobić dwóch kroków wstecz". Zapytany, czy jest to sygnał ostrzegawczy również dla niego samego, lider Nowoczesnej stwierdził, że "nie ma wrażenia, aby osobiście rozhuśtywał za bardzo nastroje społeczne". Nie, wcale! 

Jak "pełzająca dyktatura", to i zaczyna się "ręczne sterowanie". Przykładem, zdaniem Petru, mogą być m.in. zmiany w sądownictwie i procesy działaczy KOD i innych ruchów opozycyjnych. Jak jednak zapewnił szef Nowoczesnej, cały czas wierzy, że "będą wolne wybory, demokratyczne". 

Ryszard Petru ma wyjątkowy talent: w jednym wywiadzie kilkakrotnie zaprzeczyć samemu sobie? Przewodniczący Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna, robi to przynajmniej w kilku różnych wypowiedziach medialnych...

yenn/Radio ZET, Fronda.pl