Papież Franciszek zrezygnował z kluczowego elementu posługi Piotrowej i nie prostuje błędnych interpretacji wiary. Nasi zachodni sąsiedzi rozpoczynają właśnie rewolucję, która ma w radykalny sposób przybliżyć Kościół niemiecki do wspólnot protestanckich. W tej sytuacji pilnie potrzebujemy pewnej busoli, która pozwoli nam zachować niezakłamany wykład nauki Chrystusa - pisze Paweł Chmielewski dla Fronda.pl.

 

Z wielką nadzieją czekam na decyzję Stolicy Apostolskiej w sprawie inicjatywy Konferencji Episkopatu Polski o ogłoszeniu św. Jana Pawła II Doktorem Kościoła i patronem Europy. Papież Franciszek zrezygnował z kluczowego elementu posługi Piotrowej i nie prostuje błędnych interpretacji wiary. Nasi zachodni sąsiedzi rozpoczynają właśnie rewolucję, która ma w radykalny sposób przybliżyć Kościół niemiecki do wspólnot protestanckich. W tej sytuacji pilnie potrzebujemy pewnej busoli, która pozwoli nam zachować niezakłamany wykład nauki Chrystusa. Idea przedstawiona przez abp. Stanisława Gądeckiego jest pierwszym krokiem w tę stronę. Trzeba jednak myśleć jeszcze dalej i jeszcze szerzej.

Od ponad stu lat Kościół katolicki toczy walkę z herezją modernizmu. Mimo dużych wysiłków podejmowanych jeszcze przed II Soborem Watykańskim zwłaszcza przez św. Piusa herezja ta nie zniknęła; wręcz przeciwnie – dotarła na same szczyty hierarchii. Współczesna sytuacja jest dużo trudniejsza niż w czasach, w których Stolica Apostolska potępiała tezy francuskiego teologa Alfreda Loisy’ego. Po Vaticanum II wiara katolicka zaczęła być w wielu krajach świata zachodniego otwarcie kontestowana. Symbolem rewolty jest rok 1968, kiedy encyklika św. Pawła VI Humanae vitae została odrzucona przez Niemców, Austriaków, Belgów, Francuzów czy Holendrów. Modernistyczne spojrzenie na wiarę, w którym nic nie jest już niezmienne i stałe, a ostateczną rolę w życiu chrześcijan pełni nie kościelne Magisterium, ale indywidualne sumienie, zatacza coraz szersze kręgi. Choć papieże Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI nie zgadzali się z heterodoksją liberalnych katolików, nie byli zarazem w stanie wymusić posłuszeństwa wobec Urzędu Nauczycielskiego. Przez kilka dziesięcioleci trwała podskórna, niejawna rewolucja.

Odkąd papieżem został Jorge Bergoglio sprawy ruszyły na przód z prędkością błyskawicy. Naglę oficjalną sankcję Ojca Świętego zyskało to, co wcześniej Stolica Apostolska jedynie tolerowała. Adhortację Amoris laetitia progresiści uznali za „zmianę paradygmatu” życia chrześcijańskiego. Papież zakwestionował szereg bardzo ważnych elementów nauki katolickiej. W efekcie w dziesiątkach diecezji na całym świecie dopuszczono do Komunii świętej rozwodników w nowych związkach. W Niemczech do Eucharystii zaproszono też niektórych protestantów. W kilku państwach świata szybko rozlewa się nowe podejście do homoseksualizmu. Zaledwie kilka tygodni temu w Szwajcarii ksiądz katolicki za aprobatą swojego biskupa zorganizował pseudo-błogosławieństwo pary lesbijskiej.

To dopiero początek. W Kościele katolickim za Odrą 1. grudnia rozpoczyna się nieformalny synod: Droga Synodalna. Proces stawia sobie cztery cele: zmianę modelu sprawowania władzy przez biskupów, wprowadzenie dobrowolnego celibatu, utworzenie nowych urzędów i posług dla kobiet, rewizję katolickiej moralności seksualnej w duchu rewolucji seksualnej 1968 roku. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, kard. Reinhard Marx, bliski doradca papieża w sprawie reformy Kurii Rzymskiej, deklaruje, że Ojciec Święty daje Niemcom „zielone światło” co najmniej na debatę na wszystkie te tematy.

Nie zatrzymamy już zmian, do których dochodzi w Kościele w Niemczech i innych krajach katolickich zdominowanych przez liberalny episkopat. Nie wiemy, czy papież Franciszek osobiście podziela heterodoksyjną wizję katolicyzmu głoszoną przez progresywnych biskupów, teologów i świeckich. Papież wielokrotnie dał nam powody do gigantycznych obaw o swoją kondycje, a największe chyba w tym roku: pierwszy raz w lutym, gdy wespół z kairskim imamem podpisał tak zwaną Deklarację z Abu Dhabi. W dokumencie tym zapisano heretyckie stwierdzenie, jakoby Bóg chciał istnienia różnorodnych religii. Drugi raz w październiku, na Synodzie Amazońskim, gdzie za pełną zgodą papieża i wielu uczestniczących w zgromadzeniu biskupów obnoszono i czczono figurki pogańskiego bożka indiańskiego, Pachamamy. To rodzi bardzo poważne trudności. Prominentny kardynał, Raymond Leo Burke, rozważał w wywiadzie z jednym z najważniejszych światowych dzienników, New York Times'em, możliwość papieża-schizmatyka. Według Burke'a gdyby Ojciec Święty wcielił w życie zapisy dokumentu Instrumentum laboris, czyli dokumentu roboczego Synodu ds. Amazonii, to stanąłby tym samym na czele schizmy. „Modlę się o to, by tak się nie stało. By być szczerym, nie wiem, jak sobie z tym poradzić. O ile tylko mogę dostrzec, to nie ma w prawie powszechnym Kościoła mechanizmu, który pozwoliłby sobie poradzić z taką sytuacją”. Papież schizmatyk? Papież heretyk? Czy zatem w ogóle – papież? To niesamowite pytania. Ale niesamowite są też wydarzenia, których każdego dnia doświadczamy. Wszyscy żywimy nadzieję, że Pan Bóg da Kościołowi nowego Piotra, który wyprostuje chaos. Nawet jeżeli tak będzie i następca Franciszka zaprezentuje jasną doktrynę, to wszystkiego nie da się już uratować. Liberalni katolicy nie cofną się i nie porzucą błędnego rozumienia wiary. Nie sposób wyobrazić sobie Kościoła katolickiego w Niemczech, który rezygnuje z udzielania Eucharystii protestantom. Papież Franciszek zaproponował decentralizację Kościoła, model, w ramach którego lokalne Kościoły mogłyby mieć bardzo różne rozumienie wielu spraw doktrynalnych i duszpasterskich. To sposób na uniknięcie formalnej schizmy. Czy właściwy?

Kościół w Polsce jest w trudnej sytuacji. Chce zachować jedność z Piotrem, ale chce zachować także ciągłość nauczania i wierność Chrystusowi. Mocne oparcie się na fundamencie nauki św. Jana Pawła II to konieczność. Gdyby papież-Polak został Doktorem Kościoła katolicy w Polsce otrzymaliby znakomitą broń przed naciskami liberalnej większości Kurii Rzymskiej. Rozwodnicy do Komunii? Ależ Doktor Kościoła tego zabronił! Komunia dla protestantów? To samo. Prymat sumienia nad Magisterium? Przecież Veritatis splendor Jana Pawła II mówi, że to herezja. Diakonat kobiet, rewizja homoseksualizmu? To sprawy zamknięte.

Ufam, że inicjatywa abp. Gądeckiego się uda. To jednak jeszcze za mało. Wierni w Polsce już dzisiaj żywią na wiele spraw poglądy heterodoksyjne; badania dotyczące religijności zwłaszcza młodych Polaków pokazują stały dryf w kierunku z jednej strony agnostycyzmu, z drugiej liberalizmu. Naciski na Episkopat w sprawie wprowadzania zmian w nauczaniu będą coraz silniejsze. Zwolennicy odrzucenia depozytu wiary otrzymają wkrótce wygodny model: katolicyzm niemiecki po Drodze Synodalnej, mający w dodatku papieskie placet. Progresiści mają apetyt na więcej. Wiceprzewodniczący ich Konferencji Episkopatu, bp Franz-Josef Bode, zaproponował zwołanie Synodu Europejskiego na wzór Synodu Amazońskiego; synod ten miałby zdefiniować przyszłość Kościoła na naszym kontynencie w zgodzie z modernistyczną wizją wiary. Nie wolno się na to godzić, trzeba potwierdzić niezmienne prawdę wiary i zadeklarować wierność wobec Ewangelii. Wierzę – czy wbrew rozsądkowi? - że polscy biskupi znajdą w sobie dość odwagi, by to zrobić.

Paweł Chmielewski