Tomasz Wandas, Fronda.pl: Premier Polski się zmienił, czy tym samym zmienić może się podejście rządu do kwestii kryzysu migracyjnego?

Piotr Ślusarczyk: Zmiana premiera, z całą pewnością, nie będzie zmianą stanowiska Polski dotyczącego imigracji. Jestem przekonany, że może zmienić się jedynie sposób argumentowania racji. Na pewno, nowy premier będzie szukał takiego języka, który będzie zrozumiały dla elit unijnych. Tym bardziej, że już widoczne jest pęknięcie, jeżeli chodzi o establishment Unii Europejskiej. Wśród najwyższych władz Unii Europejskiej nie ma jedności, co do polityki migracyjnej. Podziały te przestają być już podziałami w kategoriach ideologicznych, zaczynają to być zwyczajne podziały dotyczące interesów. Kraje, które nie przyjęły muzułmańskich imigrantów (bo to oni są największym problemem), nie mają zamiaru zmieniać swojej decyzji i z perspektywy czasu widać, że ona jest słuszna. Ci którzy popełnili błąd - przede wszystkim mowa o Angeli Merkel, lecz nie tylko o niej, doskonale zdają sobie sprawę z tego, że skutki w tym momencie są daleko idące.

I wszyscy widzą, z czym się one wiążą

Przekładają się na sprawę bezpieczeństwa, na kwestie ekonomiczne oraz wprost na poparcie lub brak poparcia dla partii i rządów, które ten pomysł lansowały. Widocznym skutkiem tej decyzji jest brak stabilnego rządu w Niemczech. Badania wskazują na to, że jeżeli Chadecja nie zmieni swojego stanowiska, to będzie w dalszej perspektywie tracić wyborców. Nie spodziewam się, że premier Morawiecki zmieni jakkolwiek stanowisko polskiego rządu. Myślę, że zmieni się sposób komunikowania tego stanowiska, tym bardziej że przecież premier Morawiecki nie jest w tej kwestii odosobniony.

To znaczy?

Do krajów sceptycznych wobec imigrantów nie tak dawno dołączyła także Austria. Gdyby nie urzędnicy unijni mieli decydować o kwestii imigracji, a mieli to robić obywatele, granice na pewno byłyby zamknięte. Gdyby przeprowadzono ogólnoeuropejskie referendum w tej sprawie, wynik byłby oczywisty. Politycy nie widząc rozwiązań lansują imigrację muzułmańską, wbrew intencjom obywateli.

O czym świadczy fakt, że pojawiło się pęknięcie w sprawie imigracji wśród elit?

Przede wszystkim, trzeba przypomnieć sobie zmianę języka, którym posługiwał się Donald Tusk. Teraz próbuje mówić, że stanowisko sceptyczne wyraża obawy części państw. Widać też, że żadna partia, która dziś będzie lansowała ten pomysł, nie ma szans na powiększanie grona swoich wyborców. Trzeba również powiedzieć wyraźnie, że nie widać na horyzoncie ani zmiany polityki na Węgrzech, ani zmiany polityki w Czechach.

Czy po czasie może stać się tak, że oficjalnie elity zachodnie przemówią głosem Grupy Wyszehradzkiej?

To już się dzieje od jakiegoś czasu. Retoryka państw europejskich zbliża się do Grupy Wyszehradzkiej. Coraz więcej europejskich urzędników i polityków zachodnich (jedni mówią to wprost, drudzy sugerują) zdaje się mówić: Polacy, Czesi i Węgrzy, Grupa Wyszehradzka miała rację. Rząd niemiecki i pozostałe rządy, które były zachłyśnięte ideą imigracji, po prostu skompromitowały się w tej sprawie.

Czy jest nadzieja na to, że kryzys imigracyjny zostanie rozwiązany? Jeszcze całkiem niedawno temu nie było wcale mowy o optymizmie w tej kwestii.

Myślę, że nikt nie ma rozwiązania. Dzisiaj wiemy, że obywatele są przeciwni, wiemy, że sprawa jest trudna ale na dobrą sprawę nikt nie dysponuje, żadną rzeczywistą receptą. W debacie nie kładzie się nacisku na praktyczne i realne rozwiązania. Myślę, że kwestia imigracji nie jest zamknięta. W tej sprawie może zdarzyć się wszystko łącznie ze scenariuszami, które mogą być bardzo trudne do przeprowadzenia tzn. może się zdarzyć, że Europa będzie musiała wydawać bardzo dużo pieniędzy i uszczelniać swoje granice. W dłuższej perspektywie, niestety może to kosztować bardzo dużo wysiłków politycznych. Uważam, że dzisiaj na horyzoncie nie ma rzeczywistej wizji rozwiązania problemu. Mamy wizję krótkoterminową, wizję odwlekania, a nie rozwiązywania.

Jeśli obywatele i politycy, wspólnie staną w tej kwestii, po jednej stronie, czy szanse znalezienia takiego rozwiązania wzrastają?

Szanse są, lecz trzeba byłoby przewartościować sposób myślenia o bezpieczeństwie granicy UE. To jest kluczowe, trzeba byłoby uznać, że granice powinny być szczelne, a ci którzy przekraczają granicę nielegalnie, powinni być rzeczywiście odsyłani. Istnieje jeszcze kwestia ogromnego, przemożnego wpływu organizacji pozarządowych, które wbrew obywatelom zrobią wszystko co mogą, żeby jak najwięcej imigrantów przybywało. Jest to sprawa o wiele bardziej skomplikowana niż nam się wydaje. Szansa jest, natomiast ten proces, na pewno nie będzie procesem krótkotrwałym. Będzie on rozłożony na lata i myślę, że niestety potrzebne jest jakieś dramatyczne wydarzenie, albo seria dramatycznych wydarzeń, żeby politycy rzeczywiście od idei i pomysłów, przeszli do rzeczywistych czynów i tą politykę fatalną dla Europy przewartościowali.

 

Dziękuję za rozmowę.