Wczoraj niemieckie media podały informację na temat diagnozy, jaka została postawiona przez niemieckich lekarzy po przeprowadzeniu badań Aleksieja Nawalnego, który na zaproszenie kanclerz Niemiec Angeli Merkel przebywa w jednym z niemieckich szpitali. Diagnoza ta mówi, że mogła zajść próba otrucia lidera rosyjskiej opozycji. Na te doniesienia zareagowały media rosyjskie,

W dzisiejszym wydaniu "Wiedomosti" czytamy opinię politologa Aleksieja Makarkina:
- Jeśli fakt (próby) otrucia Nawalnego i substancja, którą go podtruto zostaną wyraźnie zidentyfikowane, to wywoła to poważny skandal międzynarodowy

Oraz:

- Tak czy inaczej, cała opozycja będzie oczywiście zakładać, że Nawalnego próbowano otruć. Będzie to bardzo silny sygnał dla całej subkultury protestu (w Rosji)

Z kolei na łamach "Niezawisimej Gaziety" możemy przeczytać na temat wypowiedzi ambasadora USA w Moskwie Johna Sullivana, który stweirdził, że jeśli Nawalnego próbowano otruć, to jest to bardzo ważna informacja dla USA.

Dziennik pisze:

- Przy czym, strona rosyjska wybrała dziwną taktykę kontrpropagandy. Rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow nie wiadomo dlaczego zaczął kategorycznie zaprzeczać, by Władimir Putin uczestniczył w jakichkolwiek rozmowach międzynarodowych dotyczących Nawalnego. Co wobec tego z oświadczeniem prezydenta Finlandii Sauli Niinisto o tym, że szczegółowo omawiał wywiezienie opozycjonisty w rozmowie telefonicznej z rosyjskim kolegą?

Dodaje także:

- Oficjalny komunikat kliniki (Charite), już od dawna specjalizującej się w 'chorobach politycznych' pacjentów z krajów, które w RFN określa się jako reżimy autorytarne, jest - jak można było oczekiwać - mglisty, ale niepokojący


mp/pap/niezalezna.pl