Wczoraj w wieku 74 lat zmarł Krzysztof Krawczyk. Artysta mieszkał w Grotnikach koło Zgierza. Był praktykującym chrześcijaninem i aktywnie włączał się w życie swojej parafii.

- Byliśmy umówieni po świętach. Wcześniej był w szpitalu, wrócił dopiero w sobotę - powiedział ojciec Bernard Briks OMI, proboszcz parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Grotnikach, do której należał piosenkarz.

Krzysztof Krawczyk był regularnie praktykującym chrześcijaninem. Chodził na Msze, przyjmował sakramenty.

- Jego wiara była próbą powrotu do doświadczenia Boga z dzieciństwa. Miał świadomość, że zagubił relację z Bogiem po śmierci ojca, gdy miał kilkanaście lat. W życiu dorosłym na nowo odkrywał obecność Boga i wzrastał w wierze - wyjaśnia ojciec Tomasz Ewertowski OMI, który był proboszczem w parafii w latach 90.

- Jego Pismo Święte zawstydziłoby niejednego z nas. W wielu miejscach było pozakreślane i popisane. Nie trzymał Biblii na półce, ale ją czytał - dodał ojciec Tomasz.

Ojciec Tomasz wspominał także, że Krawczyk angażował się w życie lokalnej wspólnoty i działalność charytatywną.

- Pamiętam sytuację, gdy weszliśmy do domu, który był strasznie zaniedbany. Mieszkało tam dwóch chłopaków, którzy byli pod opieką dziadków, bo rodzicom odebrano prawa rodzicielskie. Po świętach wspólnie zorganizowaliśmy remont ich mieszkania - mówi ojciec Tomasz.

Duchowny wspomniał także o organizowanym przez piosenkarza wspólnym kolędowaniu w okresie Bożego Narodzenia. Niekiedy ludzie potrafili przyjechać z bardzo daleka, byle tylko posłuchać kolęd w wykonaniu Krawczyka. Ten zaś niejednokrotnie przypominał, że to nie on jest najważniejszy, a Boże Narodzenie.

- Niekiedy potrafił przerwać kolędowanie. Przypominał, że są święta i nie przyszedł tutaj dawać koncertu: Jeśli nie będziemy śpiewać kolęd wspólnie, ja idę do domu - wspominają duchowni z parafii w Grotnikach.

jkg/stacja7