Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Sąd Najwyższy USA w ub. poniedziałek tymczasowo zezwolił na wprowadzenie w życie dekretu imigracyjnego prezydenta Trumpa, który zabrania wjazdu do USA osobom z sześciu krajów: Iranu, Libii, Somalii, Sudanu, Syrii oraz Jemenu i ustanawia 120-dniowy zakaz wjazdu dla uchodźców do czasu opracowania lepszych procedur weryfikacyjnych. Czy to dobra decyzja i czy przysporzy prezydentowi Trumpowi poparcia?

Prof Grzegorz Górski, historyk, adwokat, wykładowca akademicki: To ważny sukces Trumpa, także dlatego że Sąd przyjął to rozstrzygnięcie jednomyślnie, a więc ponad silnymi podziałami politycznymi. Z tego punktu widzenia całkowicie dezawuuje to zarzuty formułowane wobec Trumpa przez mainstreamowe media amerykańskie oraz rozhisteryzowane środowiska związane lewą częścią Partii Demokratycznej. Ważne jest również to, że wiele elementów tego rozstrzygnięcia pozwala przewidzieć kierunek ostatecznego rozstrzygnięcia. Ale przede wszystkim jest to bardzo symboliczny punkt zwrotny. Trump jest atakowany od dnia swojego zwycięstwa w sposób bezprecedensowy. Jeszcze nigdy żaden prezydent Stanów Zjednoczonych nie był obiektem tak bezceremonialnych, a jednocześnie tak bezpodstawnych histerycznych ataków ze strony mediów. Dlatego rozstrzygnięcie Sądu i to w sprawie która była tak fałszywie prezentowana, nie tylko zresztą w Ameryce, zmusi znaczną część Amerykanów do refleksji. To w dłuższej perspektywie przyniesie Trumpowi bardzo duże korzyści.

Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Jeff Sessions stwierdził,  że decyzja sądu to “ważny krok” ku odbudowie rozdziału władzy sądowniczej od wykonawczej. Jak należy rozumieć te słowa?

Amerykanie też od dłuższego czasu mają pewien problem z nadmierną ekspansją władzy sądowniczej. Chodzi tu zwłaszcza o sądy federalne, gdzie sędziowie mają skłonność do nadmiernego ingerowanie w sferę działania egzekutywy, ale pośrednio także legislatywy federalnej. Do tego coraz częściej naruszają prawa stanowe i wkraczają w sfery orzecznictwa zastrzeżone dla sądów stanowych. Deklarację J. Sesionsa odbieram jako ważny sygnał iż obecne władze federalne stoję na stanowisku ograniczenia tych uzurpacji, które maja miejsce głównie ze strony tych sędziów federalnych, których promotorami byli w ostatnich latach Demokraci.

D. Trump powiedział, że ten dekret to nie jest kwestia religii, bo nie dotyczy on czterdziestu innych krajów muzułmańskich, ale tych o najw. poziomie zagrożenia terrorystycznego. Czy ten argument ,,przemówi'' do antagonistów amerykanskiego prezydenta?

Skoro ten kierunek argumentacji podzieliło czworo bardzo lewicowych sędziów Sądu Najwyższego, to nie będzie tak łatwo dalej wmawiać że to jakieś oszustwo ze strony Prezydenta. Widać wyraźnie, że dekret przygotowali dobrzy prawnicy i dlatego sędziowie Sądu Najwyższego w pewnym sensie nie mogli orzec inaczej, nawet jeśli część z nich odczuwała polityczne obrzydzenie.

Trump powiedział m.in.: "Wierzę, że nadszedł czas na nowe zasady imigracyjne, zgodnie z którymi ci, którzy chcą przybyć do USA, będą musieli być w stanie sami się utrzymać i co najmniej przez pierwsze pięć lat nie powinni korzystać ze świadczeń socjalnych -'' co Pan sądzi o tak sformułowanym stanowisku wobec imigrantów i jakie są szanse, że w dobie zmasowanych ataków politycznych na Trumpa te pomysły mają szansę się ziścić?

Trump mimo tych ataków, konsekwentnie buduje swoją pozycję w kontekście reelekcji. Patrząc na jego działania mogę na dzisiaj przyjąć każdy zakład, że wbrew tej mainstreamowej histerii wygra on w 2020 roku wybory z dużą przewagą nad każdym kandydatem demokratycznym. A jednym z tych puzzli które tworzą tę przewagę jest problem imigrancki. Większość Amerykanów ma dość tej panującej za Obamy całkowitej samowolki w tym obszarze, tej relatywizacji utrwalonych przez dziesięciolecia zasad polityki imigracyjnej, czego skutki widać na ulicach największych amerykańskich miast. Choćby zatem „New York Times”  czy CNN nie wiem jak się spinali, nie uda im się bez końca otumaniać nawet mieszkańców wielkich metropolii.

Dziękuję za rozmowę