"Grzegorzowi Schetynie po raz kolejny udała się stara sztuczka: odwrócić uwagę opinii publicznej i energię członków swojej partii od spraw ważnych dla Polski i demokracji i skupić ją na wielkim politycznym żarcie: castingu kandydatów na prezydenta RP. Oj! Będzie się działo!" - szydzi na łamach "Gazety Wyborczej" prof. Magdalena Środa.

"Wyścig się rozpoczął, a nadziei na dobrą zabawę jest sporo; przecież na Ukrainie rządzi komik, w Stanach Zjednoczonych wariat, a w Polsce miłośnik „leśnych ruchadeł” i miernych dowcipów. Wszystko jest możliwe! Każdy nieudacznik ma szansę!" - przekonuje "elokwentnie" Środa.

Wyborcza "uczona" zaręcza, że Schetynie chodzi tylko o umocnienie swojej pozycji w Platformie Obywatelskiej; nie ma ona wątpliwości, że dotychczasowy szef PO - wygra. "Demokracja? Polska? Wybory prezydenckie? Schetynę interesuje tylko jedno – przywództwo w partii. A po nim i wokół niego – choćby potop. W PO nie ma nikogo, kto powiedziałby: damy ci poparcie, ale zacznijmy kampanię już dziś" - boleje Środa.

Według Środy naturalną kandydatką na prezydentka byłaby Małgorzata Kidawa-Błońska, ale Schetyna trzyma się zasady "ścinaj kłosy wysoko rosnące" greckich tyranów. Nie chce, by ktokolwiek go przerósł pozycją.

"Jaki szef, taka partia. Demokracje giną nie tylko dlatego, że zmiata je autorytaryzm podszyty populizmem, ale też dlatego, że przywódcy partii opozycyjnych bardziej niż dobrem wspólnym interesują się dobrem własnym" - przekonuje Środa.

Według niej Platforma pod rządami Schetyny "osiągnęła stadium dekadenckie, gdzie nie ma ważniejszego dobra niż dobro szefa, który rządzi i rozdaje".

bsw/wyborcza.pl