Po dzisiejszych doniesieniach na temat rzekomego pożaru w hotelu „Malinowy Zdrój” i pobytu w nim prof. Krystyny Pawłowicz wybuchła istna medialna burza. Jak się okazuje, w gruncie rzeczy nie był to wcale pożar, nie doszło też do ewakuacji, a sama sędzia Pawłowicz zaznacza, że w hotelu przebywała całkowicie legalnie.

Informację na temat pożaru w „Malinowym Zdroju” w Solcu-Zdroju i ewakuacji gości, w tym sędzi Pawłowicz, podało „Echo Dnia”. Na byłą posłankę wylała się fala hejtu. Ona sama jednak potwierdziła:

Podstawą mojego obecnego pobytu od 31 stycznia br. jest skierowanie lekarskie, wystawione w związku ze stanem zdrowia”.

Dodała, że ośrodek od 21 stycznia zgodnie z prawem przyjmuje pacjentów na zabiegi rehabilitacyjne i zaznaczyła:

Noclegi związane są wyłącznie z w/w świadczeniami zdrowotnymi, a inne udogodnienia nie są dostępne dla kuracjuszy”.

Na Twitterze napisała też:

Powiem wielu z Państwa tyle,że za rzucone Wam i niesprawdzone,najmniej choćby wiarygodne lewackie kłamstwo sprzedacie ojca i matkę..

Wasza lojalność i przyjaźń na pstrym koniu jeździ.

Widzę to po wielu nienawistnych wpisach

Bez sprawdzenia kłamstw i spraw zabijecie też Polskę..”.

Sam dyrektor hotelu poinformował, że doszło do zwarcia instalacji elektrycznej w skrzynce rozdzielczej, która w efekcie zadymiła część rehabilitacyjną w hotelu:

Musieliśmy wezwać straż pożarną, dlatego, że to zadymienie było dość duże. Nie było pożaru jako takiego, ale przyjechała straż pożarna i pomogła nam oddymić te pomieszczenia”.

Dodał, że osoby mające w tym momencie zabiegi rehabilitacyjne poproszono o opuszczenie tej części budynku i przejście do części hotelowej. Podkreślił:

Po dwóch godzinach udało nam się to wszystko oddymić. Natomiast nie było żadnej ewakuacji hotelu, czy gości, którzy czekali w tym czasie w pokojach w niezadymionej części hotelowej i w żaden sposób nie byli zagrożeni”.

dam/PAP,twitter