Wczoraj niemieckie media i całą Europę oburzyła postawa rządzącej w Niemczech koalicji, która po wystąpieniu w Bundestagu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego zablokowała debatę na temat sytuacji na Ukrainie. Kontrowersje budzi też wpis, który kanclerz Niemiec Olaf Scholz opublikował wczoraj na Twitterze. Polityk powtórzył przekonanie o tym, że jest to wyłącznie „wojna Putina” i nie należy winić za nią Rosjan.

- „Zapewnimy szybkie i nieskomplikowane wsparcie uchodźcom z Ukrainy – zgadzam się w tym z krajami związkowymi. Sprostanie temu wyzwaniu jest wspólnym zadaniem całego państwa”

- napisał wczoraj na Twitterze kanclerz Niemiec.

Podziękował też wolontariuszom, którzy wspierają uchodźców z Ukrainy. Na koniec postanowił natomiast poruszyć problem Rosjan przebywających w Niemczech.

- „Absolutnie niedopuszczalne jest, aby ludzie pochodzący z Rosji byli u nas obrzucani obelgami, obrażani lub atakowani fizycznie. Bo to jest wojna Putina. Tylko on jest za to odpowiedzialny”

- napisał.

Wcześniej, w czasie wspólnej konferencji prasowej z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem Scholz wyraził współczucie wobec rosyjskich żołnierzy.

- „Porusza nas także los wielu młodych Rosjan, których przywódcy wysyłają na bezsensowną wojnę z sąsiadami”

- mówił.

Zdecydowanie należy wszędzie powtarzać pierwszą część wypowiedzi niemieckiego kanclerza. Wyładowywanie frustracji na Rosjanach żyjących w europejskich krajach jest godne wszelkiego potępienia. Twierdzenie jednak, że jest to „wojna Putina” i tylko „on jest za to odpowiedzialny” zdecydowanie mija się z poparciem, jakie w Rosji obywatele wyrażają dla swojego przywódcy. Malowany na pojazdach rosyjskich sił wschodnich symbol „Z” staje się coraz popularniejszy w Rosji. Rosjanie noszą go na koszulkach, naklejają na samochodach i malują na murach, solidaryzując się z żołnierzami przeprowadzającymi „denazyfikację” Ukrainy. Rosyjscy sportowcy i artyści prześcigają się w publicznym okazywaniu wsparcia Władimirowi Putinowi. „Zabłysnął” m.in. Boris Bieriezowski, który na antenie rosyjskiej telewizji oburzał się, że Rosjanie są na Ukrainie „zbyt delikatni”. Według sondażu przeprowadzonego przez grupę ukraińskich socjologów z „Active Group” wojnę na Ukrainę i ewentualną agresję na terytorium Unii Europejskiej popiera 86,6 proc. społeczeńśtwa. Trudno więc utrzymywać, że Rosjanie nie zgadzają się z agresją Putina, ale nie mogą o tym mówić głośno z uwagi na konsekwencje. Zdaje się raczej, że atakując Ukrainę Putin spełnił oczekiwania swojego narodu, który chciał wreszcie zobaczyć „potęgę” wielkiej Rosji.

kak/PAP, dziennik.pl