Po ostatnich wydarzeniach, związanych z buntem opozycji w Sejmie, trwają rozważania, kto teraz - po ewidentnej kompromitacji Ryszarda Petru i osłabieniu pozycji Grzegorza Schetyny, będzie kreowany na lidera opozycji. Z wyników badań sondażowej 'pytii', znanej szerszym kręgom publiczności  jako IBRIS ma wynikać, że teraz Paweł Kukiz i  Donald Tusk mają stanowić fundamenty, czy - jak kto woli - trzony opozycyjne w naszym kraju.

Z najnowszego sondażu IBRIS wynika, że ci dwaj politycy uzyskują najwięcej wskazań jako potencjalni liderzy opozycji w przyszłych wyborach parlamentarnych. Badanie zostało przeprowadzone dla Radia Zet i „Faktu”.

Pytanie ,,Kukiz i Tusk politykami przyszłości?'', pojawiło się nawet na portalu wpolityce.pl, choć nie sadzę, by była to celowa presupozycja, nobilitująca zbyt śpiesznie ich obydwu. I jak tu nie twierdzić, że sondażownie wpływają na światłe umysły?

Postać Tuska nie jest wprawdzie żadną niespodzianką, bo wielu komentatorów i polityków przewidywało, że po słabym zarządzaniu Radą Europejską były polski premier zechce powrócić na stare śmieci. Wprawdzie  twierdził, że polskość = nienormalność, ale lepiej ustawić się choćby i w tej nienormalności za odpowiednia gażę, niż nigdzie. Jeśli kanclerz Merkel zostawiłaby Donalda Tuska na lodzie, to z pewnością ta nienormalność byłaby dla niego jedyną opcją, bo przecież na kominy już nie wróci.

Nie należy się dziwić i lamentować, że IBRIS wieszczy rychły najazd króla Europy na Polskę i próbę przejęcia palmy pierwszeństwa w liderowaniu opozycji, bo bliższa ciału koszula. Oznacza to, że po plajcie Petru i mieliźnie, na której spoczęła łajba Schetyny - z  obstawianych kandydatów 'lewej nogi' pozostaje już tylko Tusk.

Jest też pewien smaczek sondażowej rzeczywistości: prezes IBRIS, pan Marcin Duma w czasach Rywina robił karierę w postkomunistycznym SLD, będąc skarbnikiem młodzieżówki tej partii, zaś W 2004 r. kandydował na szefa SLD na Mazowszu. Choć przegrał wtedy z Leszkiem Zdrojewskim, uzyskał jednak drugi wynik i 88 głosów. Szef IBRIS, zapytany przez portal niezalezna.pl o przynależność partyjną do SLD stwierdził, że odszedł z partii w 2005, jednak jeszcze w listopadzie 2007 r. w artykule portalu dziennik.pl ,,Bunt młodych w SLD'' jasno opowiada się przeciw faworyzowaniu ludzi Aleksandra Kwaśniewskiego na listach wyborczych lewicy.

Czy ma to znaczenie, czy nie - można się tylko domyślać.

Biorąc jednak powyższe fakty pod uwagę widać jak na dłoni, że spośród kandydatów na liderów opozycyjnych, których ławka dramatycznie się skróciła, należy właśnie Tuska szeroko promować i metodą kropli drążącej kamień wtłaczać do 'leminżych' głów, że to on, i tylko on - z lewej nogi, oczywiście, może kopnąć ten system, któremu grozi zaskakująco skuteczny i pracowity rząd Beaty Szydło.

Jak wynika z sondażu IBRIS, na szczycie sceny politycznej należy się spodziewać teraz drugiego kandydata na lidera opozycji - Pawła Kukiza. Jeśli tak wróży sondażownia, której badania regularnie rozmijają się z realnymi nastrojami społecznymi, to pewnie tak ma być.  Jest tu jednak pewien niebezpieczny haczyk - Kukiz i Schetyna to koledzy, którzy znają się jak łyse konie. Wprawdzie z ostatnich obrazków sejmowych i wypowiedzi Kukiza wynika, że potrafi na swój wciąż rockowy, ale coraz bardziej komunikatywny sposób 'dowalić' czasem Platformie Obywatelskiej. Jednak czy nie jest to czysta kokieteria na potrzeby mas?

I jeszcze słowo o firmie IBRIS, która kilkakrotnie się ośmieszyła. Szczególnie w grudniu 2015 r., kiedy podała, że gdyby wybory odbyły się wtedy  - czyli niespełna dwa miesiące po wygranej PiS -  zwyciężyłaby w nich .Nowoczesna, mająca 30,9 proc. poparcia, a dopiero na drugim miejscu byłby PiS z wynikiem 27,3 proc. 

,,To równie prawdopodobne, jak to, że Bronisław Komorowski miał na dwa miesiące przed wyborami około 70 proc. poparcia'' - tak  komentował te badania w rozmowie z niezalezna.pl znany ekspert z konkurencyjnej do IBRIS sondażowni.

Skutkiem opublikowanego sondażu były już wtedy mocne wypowiedzi polityków opozycji o potrzebie skrócenia kadencji parlamentu.

Niektórzy za grosz sondażowniom nie wierzą, bo  - jak mówią -  to czysty biznes. Inni twierdzą, że demokrację wypiera sondażokracja, i to właśnie sondażownie kreują rzeczywistość, mając za nic inteligencję wyborców. We własnej głowie trzeba rozstrzygnąć, co jest prawdą.

Luiza Dołęgowska