Jak ustaliła „Codzienna”, Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła niedawno niejawną kontrolę w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Raport na ten temat miał być przyjmowany przez kolegium NIKu pod przewodnictwem prezesa Krzysztofa Kwiatkowskiego pod koniec września.

Przyszłość prezesa NIKu Krzysztofa Kwiatkowskiego stanęła w ostatnich dniach pod znakiem zapytania. Prokuratura Generalna zawnioskowała do Sejmu o uchylenie immunitetu jemu oraz posłowi PSLu Janowi Buremu. Prokuratura Apelacyjna w Katowicach chce postawić Kwiatkowskiemu zarzut przestępstwa urzędniczego.

Chodzi o cztery zarzuty niezgodnego z prawem wpływania na przebieg konkursów na szefów delegatury NIKu w Rzeszowie i Łodzi, a także na wicedyrektora departamentu środowiska w NIKu – poinformował rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk.

Jeśli Kwiatkowski dostanie zarzuty i tak nie przestanie być prezesem NIKu, ponieważ to mogłoby nastąpić dopiero po wyroku skazującym. Trudno jednak być prezesem z zarzutami czy – co przecież nie jest wykluczone – prezesować Izbie z aresztu tymczasowego.

Jeśli więc doszłoby do sytuacji, w której Kwiatkowski faktycznie zostałby zatrzymany, o działaniach NIKu decydowałoby Kolegium, które jest silnie upolitycznione. W jego skład wchodzą wiceprezesi NIKu: Wojciech Kutyła, którego portal Niezależna.pl opisywał swego czasu jako „lojalnego protegowanego Ewy Kopacz”, Jacek Uczkiewicz, przed 1990 r. członek PZPR, w 1993 r. wybrany na posła z list SLD, który w 1995 r. zrzekł się mandatu w związku z objęciem funkcji wiceprezesa NIKu, potem, po odejściu z NIKu został powołany na stanowisko wiceministra finansów w rządzie Leszka Millera, Mieczysław Łuczak, który w 2011 r. kandydował z list PSLu z jedynki w Sieradzu i został posłem oraz wiceprzewodniczącym klubu parlamentarnego PSL.

Wśród kontroli, jakie przeprowadził NIK za czasów prezesury Kwiatkowskiego, warto wymienić np. tę dotyczącą nadzoru nad służbami specjalnymi. Na stronie NIKu czytamy:

„Obecnie obowiązujące przepisy ograniczają możliwość sprawowania skutecznego nadzoru nad służbami specjalnymi przez Prezesa Rady Ministrów. Premier pozbawiony jest ważnych instrumentów nadzoru, m.in.: pełnej wiedzy na temat procedur wewnętrznych obowiązujących w służbach specjalnych, albo kontroli poprawności działań operacyjno-rozpoznawczych w konkretnych, zakończonych sprawach. W istocie więc ustawodawca zobowiązał Premiera do nadzoru nad służbami specjalnymi, dając mu ograniczone możliwości zweryfikowania przekazywanych przez służby informacji co do treści oraz sposobu ich uzyskania. Taki stan prawny powoduje, że w wielu obszarach służby specjalne, pozbawione zewnętrznego cywilnego nadzoru, kontrolują same siebie […]. Szczegółowe wyniki kontroli objęte są klauzulą tajności”.

Tekst w całości został opublikowany w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"

TW/GPC