Jutro w Genewie rozpoczną się rozmowy między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. W ocenie europosła Witolda Waszczykowskiego podjęcie tych rozmów przez administrację Joe Bidena jest błędem, łamie zasady, wedle których funkcjonuje NATO i przypomina konferencję w Jałcie.

Rosja gromadzi swoje wojska przy granicy z Ukrainą, strasząc kolejną inwazją na ten kraj. Kreml zapowiada wycofanie wojsk pod warunkiem spełnienia przez Zachód ośmiu warunków. To m.in. zerwanie współpracy NATO z Ukrainą i Gruzją, zobowiązanie do likwidacji baz sojuszu w krajach byłego bloku sowieckiego i gwarancja nierozszerzania NATO na Wschód. Realizacja tych warunków ma złagodzić napięcia na wschodniej flance.

Jutro w Genewie rozpoczną się dwustronne rozmowy amerykańsko-rosyjskie. Ich podjęcie jest błędem w ocenie byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego.

- „Uważam, że podjęcie tych rozmów wobec szantażu rosyjskiego jest absolutnym błędem. Zgoda Amerykanów, żeby rozmawiać w innym kraju z Rosją, pachnie skompromitowaną konferencją z Monachium z 1938 roku - wtedy też dyskutowano i decydowano o Czechosłowacji – czy konferencją w Jałcie z lutego 1945 roku, kiedy decydowano m.in. o Polsce”

- ocenia polityk w rozmowie z PAP.

Wskazuje, że w ten sposób Stany Zjednoczone łamią zasady, którymi kieruje się NATO. Po pierwsze negocjacje stawiają pod znakiem zapytania zasadę otwartych drzwi. Europoseł podkreśla, że jeśli Stany Zjednoczone umówią się z Rosją, że Ukraina nie wejdzie w struktury Sojuszu, „cała koncepcja doktryny otwartych drzwi zostałaby pogwałcona”.

Po drugie zagrożona jest zasada, wedle której każdy europejski kraj może samemu wybierać sojusze.

- „Tymczasem jeśli zgadzamy się z postulatem, że Ukraina nie wejdzie do NATO albo jeszcze że NATO ma się częściowo wycofać z terytoriów państw nowo przyjętych (do Sojuszu - PAP) po 1999 r., czego chce Rosja, to pogwałcilibyśmy kolejną zasadę, czyli przyznalibyśmy Rosji prawo do stworzenia jakiejś strefy wpływów”

- podkreśla.

W ocenie Witolda Waszczykowskiego Putin próbuje wrócić do „sytuacji, jakie miały miejsce w latach 60., 70., 80., kiedy to światem zarządzały dwa mocarstwa, USA i ZSRR”.

Jego zdaniem podjęcie jakichś decyzji w formule Amerykanie-Rosja będzie oznaczało, że „cofnęliśmy się o kilkadziesiąt lat w budowie demokratycznej, bezpiecznej architektury bezpieczeństwa w Europie”.

kak/PAP