Główny epidemiolog Szwecji przyznał, że strategia dotycząca walki z epidemią koronawirusa w tym kraju okazała się porażką. W piątek odnotowano tam 7240 zakażeń koronawirusem, a w ciągu ostatniej doby zmarło 66 osób. Statystyki są najgorsze od kilku miesięcy.

Anders Tegnell wcześniej przekonywał, że Szwecja nie będzie musiała się zmagać z dużym wzrostem zakażeń. Teraz epidemiolog przyznaje, że „[…] nie spodziewał się tak złego rozwoju sytuacji”.

Tegnell ufał, że Szwedzi zastosują się do zaleceń urzędów i postanowią pozostać w domach. Tak się jednak nie stało. Media informowały o imprezach organizowanych przez młodzież czy zatłoczonych centrach handlowych. Nikt też nie kontrolował dobrowolnej kwarantanny. 

Okazuje się też, że znów ogniska koronawirusa wybuchają w domach opieki i gwałtownie rośnie liczba ofiar. Wszystko to wpływa bardzo mocno na oceny, jaką obywatele Szwecji wystawiają rządowi. W sondażu zaufana zaufanie do socjaldemokratycznego premiera Stefana Loefvena spadło do 35 proc.

W związku ze wzrostem zakażeń od 24 listopada wprowadzone zostają w kraju restrykcje. Limit zgromadzeń publicznych to 8 osób, pod rygorem grzywny a nawet dwóch lat więzienia.

W lokalach gastronomicznych nie można po godzinie 22. serwować alkoholu.

dam/PAP,Fronda.pl