Zachodnia kultura stu kilkudziesięciu lat, mówi Dakowicz, odwracając się od chrześcijaństwa, stała się kulturą tworzoną głównie przez ludzi zdemonizowanych. Ludzi, którzy zbyt ufnie poszli za zachętą wyrażoną - mówiąc językiem XX wieku - w haśle: „open your mind”

Wiem, że jestem ostatnią osobą, która powinna pisać o tej książce. To, jak jestem postrzegany może dla czytelników tej recenzji całkowicie osłabić lub nawet unieważnić główną myśl autora zawartą w „Ćwiczeniach”. Lecz zapewniam, sam zostałem tezą Dakowicza zaskoczony. Choć po chwili uznałem ją za oczywistość. 

„Kiedy mówię, moje serce nie mówi ze mną”, powtórzył Przemysław Dakowicz za Anneliese Michel, najgłośniejszą opętaną XX wieku. Mógłby powtórzyć też za Emily Dickinson, najwybitniejszą i najoryginalniejszą poetką amerykańską: „Ja w moim ja ukryte to potworność większa niż ukryty w mieszkaniu zwyczajny morderca” („Demony” w kongenialnym tłumaczeniu Macieja Maleńczuka). Poetką najwybitniejszą, najoryginalniejszą i opętaną. 

Zachodnia kultura stu kilkudziesięciu lat, mówi Dakowicz, odwracając się od chrześcijaństwa, stała się kulturą tworzoną głównie przez ludzi zdemonizowanych. Ludzi, którzy zbyt ufnie poszli za zachętą wyrażoną - w języku XX wieku - w haśle: „open your mind”.
Tom zawiera cztery poematy, w tym jeden dotąd nie publikowany. Dakowicz rozmawia z największymi w ostatnich wiekach znawcami kultury odwróconych znaczeń, kultury perwersyjnego, przenicowanego języka, kultury, która stworzyła współczesną cywilizację śmierci, aborcji i eutanazji. Hybrydowa wojna z wartościami, atak na rodzinę, Kościół i patriotyzm owocuje takim poziomem destrukcji więzi społecznych, że zostaje nam tylko „pociąć ludzkie nerki przy pomocy maszyny do cięcia wędlin”. Nie irytujmy się na niektórych księży, który wyrzucają "i zstąpił do piekieł" z Credo, oni również są dziećmi kultury Mordoru. 
Niestety nie ma zbiorowych egzorcyzmów. Do tej modlitwy błagalnej konieczna jest decyzja woli penitenta. A europejskie oświecone elity prawdy o sobie nie przyjmą. Skoro dla mnie, w opinii wielu, duchowego oszołoma, teza Dakowicza była tak szokująca, to i zapewne większość Europejczyków tej prawdy nie przyjmie. 

Dwadzieścia parę lat temu przestałem czytać poezję. Uznałem, że więcej piękna i prawdy jest w hip hopowej felietonistyce. Ale pisze dalej Jarosław Marek Rymkiewicz, dwadzieścia lat temu pojawił się Wojciech Wencel, dziś do tego poetyckiego panteonu wkracza Przemysław Dakowicz. Jaka dobrze, że dalej powstają poezje, które można chłonąć w zachwycie.

Robert Tekieli/Facebook