Nie jest tajemnicą poliszynela, że Amerykanie zbywają Polaków bon motami, traktując nas jako kraj Trzeciego Świata, na którym można wyłącznie zarobić, poklepać po plecach, ugrać swoje i na tym się kończy. Prof. Marek Chodakiewicz z Institute of World Politics w Waszyngtonie, raz po raz zwraca uwagę, że poczucie, że jesteśmy strategicznym partnerem Amerykanów jest jakąś fantasmagorią na którą cierpimy. Dla USA Europa Środkowa globalnie jest po prostu mało ważnym zakątkiem świata.

Z zakupem maszyn sił powietrznych od Stanów Zjednoczonych mamy złe doświadczenia. Kontrakt na F-16 balansował na granicy uczciwości. Offsetu nikt nie widział, a w rzeczonym przetargu na helikoptery chodziło także o offset, którego Amerykanie nie gwarantowali. Może to i dobrze, bo maszyny Black Hawk, mimo, że sprawdzone, będą już zastępowane nowszymi modelami. W opinii wielu ekspertów to konstrukcja mocno przestarzała, mająca początek w latach 70. ubiegłego wieku.

Dla Amerykanów może być to dobry moment na przemyślenie swojego stosunku do naszego kraju. Zwykle traktują nas jako państwo Trzeciego Świata, któremu można wcisnąć byle co po zawyżonych cenach. Tym razem nie wypaliło. Miejmy nadzieje, że podejmujący strategiczne decyzje w państwie będą uważnie patrzyli naszym sojusznikom na ręce w przypadku realizacji kontraktu na budowę tarczy antyrakietowej, żeby nie skończyło się tak, że płacimy dwa razy za to samo – wpierw za wersję podstawową, którą i tak za kilka lat trzeba będzie unowocześnić.

Stany Zjednoczone powinny zacząć traktować nas jako partnera, a my nie powinniśmy dawać się wykorzystywać. Nasi żołnierze oddawali życie w misjach pokojowych, zawsze lojalni wobec Amerykanów. Ci zaś wykorzystali nas w przypadku więzień CIA, a teraz odżegnują się od stacjonowania w naszym kraju, proponując nam jakąś szpicę NATO i forsując taką wizję tarczy antyrakietowej, która ma chronić nie nasze państwo, ale Europę Zachodnią. Na takie traktowanie nie możemy się dłużej godzić.

Chociaż wydaje się, że decyzja o wyborze francuskich śmigłowców, które mają być montowane w Łodzi ma podłoże polityczne, komentarze eksperckie w części uzasadniają ten wybór. W każdym z rozważanych przypadków chodziło o montowanie ich w Polsce, a przecież zarówno fabryka w Mielcu, jak i w Świdniku mają obcych właścicieli. Francuzi proponują to samo: montownię oraz transfer technologii.

Tak naprawdę obserwator zewnętrzny nie wie jak jest naprawdę z kontraktami wojskowymi. Ile w nich polityki, ile interesów gospodarczych. Wydaje się jednak, że krytyczne argumenty ekonomiczne i militarne w tym przypadku są nietrafione. Włoska maszyna miałaby powstać dopiero za 4 lata i tak naprawdę nie wiadomo czym by była. Jeśli politycy tak bardzo chcieli chronić rodzimi przemysł, to po co oddawali go w ręce zagranicznych inwestorów? Teraz można tylko płakać nad rozlanym mlekiem.

Waszyngton, jak widać przy okazji afery z obciążaniem Polski za Holocaust przez szefa FBI, nigdy nie traktował nas jako równorzędnego partnera. Dlatego może to i dobrze, że tym razem Amerykanie dostali po nosie i nie zarobią na dostawie sprzętu. Chcecie z nami robić interesy? Zacznijcie traktować nas poważnie. Przeprosiny Jamesa Comeya, które trafiły na ręce polskiego ambasadora w Waszyngtonie powinny być pierwszym krokiem w kierunku normalizacji wzajemnych stosunków.

Tomasz Teluk